„Jeszcze za życia naszego, lub najdalej naszych dzieci, oczekiwać mamy nastania nowego, lepszego cyberświata, do którego wstąpimy pod warunkiem całkowitego wyzbycia się starej, przestarzałej, niepotrzebnej biologicznej formy – ciała" – pisze Piotr Gociek w artykule „Gdzie nasze ciała porzucone" (nawiązanie do powieści Philipa José Farmera). Wizja tyle romantyczna, ile niebezpieczna. Z jednej strony mówimy o nieśmiertelności w wirtualnym świecie (bądź w świecie realnym, tyle że w wirtualnej świadomości, np. w ciele robota), z drugiej – o wyrzeczeniu się wniebowzięcia i zastąpieniu go „wkomputerowzięciem", czyli o odrzuceniu człowieczeństwa takiego, jakie jest, i zastąpieniu go nową utopią ziemskiej nieśmiertelności.
Autor trafnie przywołuje podobne millenaryzmy: proletariacki Marksa czy trącący apokaliptycznym duchem „Main Kempf" millenaryzm nazistowski. Wszystkie te pseudoreligijne ideologie, podobnie jak obecnie posthumanizm, próbowały zastąpić chrześcijaństwo, „przejmując jednocześnie od niego utopijną koncepcję nastania nowego, lepszego świata jeszcze za życia wyznawców" – pisze Gociek.
Autor dużo miejsca poświęca praktycznej stronie „wkomputerowzięcia". Zauważa, że rewolucja wymagałaby poniesienia wielu „niezbędnych ofiar", bo na nieśmiertelność stać by było tylko elity. To generowałoby olbrzymie nierówności. Jednak nie to chyba jest najważniejsze. Nie możemy bowiem zapomnieć o sprawie zasadniczej: posthumanizm będzie oznaczał koniec człowieka, ze wszystkimi ograniczeniami nadającymi sens naszemu życiu.
Do grona ideologii antychrześcijańskich trzeba więc dopisać kolejną pozycję, i to nie byle jaką – sam Francis Fukuyama tę ideę nazwał „najniebezpieczniejszą we współczesnym świecie".