Ponad rok temu po burzliwej dyskusji i w gorącej atmosferze weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Umożliwia niekaranie osób przyłapanych z niewielką ilością narkotyków. Pod warunkiem że rzeczywiście jest ona nieznaczna, używka jest przeznaczona wyłącznie na własny użytek, a szkodliwość czynu jest niewielka. „Rz" sprawdziła, jak działają te przepisy.
Z zebranych przez nas danych wynika, że prokuratorzy i sądy coraz częściej sprawy o „nieznaczną ilość" umarzają. Złapani ze skrętem amatorzy trawki czy ci, którzy okazjonalnie sięgnęli po narkotyk, nie trafiają za kratki, choć incydent jest traktowany jako żółta kartka.
– Spodziewamy się, że w całym 2012 r. liczba spraw umorzonych na podstawie art. 62 a ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii sięgnie ok. 3–4 tysięcy. To dużo, zwłaszcza że w krajach mających podobne rozwiązania, na których się wzorowaliśmy, np. w Niemczech, nie było szybko tak spektakularnych efektów – mówi nam Barbara Wilamowska, koordynator ministra sprawiedliwości do spraw Krajowego Programu Przeciwdziałania Narkomanii.
– Chodziło o oddzielenie przestępców od ludzi, którzy incydentalnie sięgnęli po narkotyk albo biorą go, ponieważ są uzależnieni. I to się udaje. Z wdrażaniem nowych przepisów nie jest źle – dodaje Piotr Jabłoński, dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Posiadanie każdej, nawet najmniejszej, ilości narkotyku wciąż jest karalne. Jednak nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii z grudnia 2011 r. pozwala odstąpić od ścigania i umorzyć postępowanie. Statystyki wskazują, że zarówno prokuratorzy, jak i sądy przekonują się do nowych przepisów. Chcą odróżniać jednorazowych użytkowników od dilerów.
Śledczy nie taki srogi
Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w pierwszym półroczu 2012 r. umorzono – na podstawie art. 62 a – łącznie ponad półtora tysiąca spraw. I tak prokuratorzy zrobili to w blisko 1,1 tys. przypadków, a kolejne 419 spraw umorzyły sądy, do których śledczy skierowali akty oskarżenia.