Podejrzani przyznali się do winy. Chcą się teraz dobrowolnie poddać się karze.
Do głośnej kradzieży cennych płócien doszło w listopadzie 2008 roku z domu aukcyjnego Desa-Unicum w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej. Złodzieje wynieśli stamtąd "Portret mężczyzny na tle pejzażu" Jacka Malczewskiego z 1920 roku oraz pastel węglem Stanisława I. Witkiewicza "Portret Kobiety" z 1931 roku. Pierwszy wart był 450 tys. zł, drugi kilkanaście tysięcy.
Obraz Malczewskiego pochodził z kolekcji Ewy i Wojciecha Fibaków. Znany tenisista i kolekcjoner kupił go w latach 70. ub. wieku od żony polskiego dyplomaty w Paryżu, a kilka lat temu sprzedał. Obraz Malczewskiego w 2008 roku był wystawiony na aukcji, ale wtedy nikt go nie kupił, dlatego trafił do galerii. Z kolei "Portret kobiety" dopiero był przygotowywany na aukcję.
Przez wiele miesięcy śledztwo w sprawie kradzieży stało w martwym punkcie. Dopiero w ub. roku doszło do przełomu. Stołeczni funkcjonariusze dostali informację, gdzie mogą znajdować się obrazy. Informator wskazał auto stojące na parkingu na Targówku przy centrum handlowym. Tam odnaleziono oba dzieła. Były zawinięte w koc. Nie miały ram. Nie miały poważniejszych uszkodzeń. W ręce policji wpadli 27-letni obecnie Mariusz K. i Rafał Z. oraz 48-letni Jacek L. Cała trójka usłyszała zarzuty paserstwa dóbr o szczególnym znaczeniu dla kultury. – Mariusz Z. nabył obraz od złodziei i chciał go sprzedać dwóm pozostałym mężczyznom – mówi Artur Oniszczuk, wiceszef prokuratury na Pradze Północ. Przyznaje, że w czasie śledztwa nie udało się ustalić sprawców kradzieży. – Być może nawet Mariusz K. brał w tym udział, ale nie mamy na to dowodów – mówi prok. Oniszczuk.
Śledztwo wobec paserów zostało zakończone. Zmieniono im nieco zarzut. Już nie odpowiadają za paserstwo dóbr o szczególnym znaczeniu dla kultury. Biegli nie potwierdzili bowiem, że obrazy mają taką wartość. – Zostały więc zarzuty paserstwa mienia dużej wartości – tłumaczy prokurator. Mężczyźni przyznali się do winy i chcą dobrowolnie poddać karze. Mariusz K. zaproponował dla siebie karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na trzech lat oraz 18,5 tys. zł grzywny. Jako jedyny z całej trójki wciąż jest za kratami, ale siedzi do innej sprawy. Z kolei Jacek L. żąda dla siebie kary 14 miesięcy więzienia, bez zawieszenia. Chce też 4 tys. złotych grzywny, a Rafał Z. domaga się dla siebie roku i ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na cztery lata oraz 11 tys. zł grzywny.