Najczęściej straszą, że wysadzą sądy

Sprawcy fałszywych alarmów bombowych dostają zwykle wyroki w zawieszeniu. Praktycznie nie zdarza się, by pokrywali koszta ewakuacji.

Publikacja: 27.06.2013 02:33

Najczęściej straszą, że wysadzą sądy

Foto: Fotorzepa, Łukasz Solski

Dwie osoby są w rękach policji po serii fałszywych informacji o podłożeniu ładunków wybuchowych, które sparaliżowały we wtorek pół kraju. Do zamknięcia tego wydania „Rz" nikt nie usłyszał zarzutów karnych. – Dotąd nie dostaliśmy jeszcze żadnych materiałów z policji – mówił po południu Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratora generalnego.

Śledczy nie wyznaczyli nawet, która jednostka będzie prowadziła to postępowanie. – Na pewno będzie to jakaś prokuratura okręgowa – zapewnia Martyniuk. Nieoficjalnie mówi się o Katowicach bądź Krakowie. Wiadomo, że śledztwo będzie wszczęte w sprawie fałszywej informacji o podłożeniu ładunków wybuchowych, za co grozi do ośmiu lat więzienia.

Chciałem zobaczyć, jak działa policja – tłumaczył sprawca jednego z alarmów

Maile z groźbami o bombach dotarły w nocy z poniedziałku na wtorek do ponad 100 instytucji w całym kraju. I była to największa tego typu akcja  w Polsce. Ale rekordowy pod względem fałszywych zgłoszeń o alarmach bombowych był 2000 r., kiedy do policji wpłynęło ich 1248. W ostatniej dekadzie najwięcej, bo 1017 takich informacji, było w 2007 r., a najmniej – 489 – w 2010 r.

Najczęściej, w co trzecim przypadku, fałszywe alarmy dotyczyły bomb rzekomo podłożonych w instytucjach wymiaru sprawiedliwości, głównie w sądach. Na kolejnym miejscu są centra handlowe, a po nich szkoły. Informacji o bombach w szpitalach jest stosunkowo niedużo – np. w 2011 r. było ich 20.

Kim są sprawcy i czym się kierują? – Zwykle to ludzie młodzi, a ich motywy są bardzo różne. Nastolatki dzwonią, by dzięki ewakuacji szkoły uniknąć klasówki, zabłysnąć przed kolegami lub dla żartu. Starsi próbują w ten sposób np. uniknąć procesu – wskazuje Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji. Zatrzymany w maju 2013 r. w Bydgoszczy  mężczyzna tłumaczył, że chciał zobaczyć, jak działają policja i służby ratunkowe.

Alarmy są traktowane poważnie. Ewakuacja w skrajnych przypadkach obejmuje setki ludzi. Np. w styczniu po sygnale o bombie w centrum handlowym we Wrocławiu opróżniono je z 900 osób.

Za fałszywe zgłoszenie grozi do ośmiu lat więzienia. Jednak sądy zazwyczaj wymierzają kary w zawieszeniu. Np. 20-letniego Mariusza C., który w 2012 r. informował o bombie na dworcu w Poznaniu, sąd skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery i 1 tys. zł grzywny.

Skazanego prawomocnym wyrokiem można obciążyć kosztami akcji. Ale, jak twierdzi jeden z naszych rozmówców z policji, dochodzi do tego rzadko, a do wyegzekwowania pieniędzy – jeszcze rzadziej. Zwłaszcza gdy sprawcami fałszywych alarmów są młode osoby bez majątku.

Koszty takich akcji jak wtorkowa trudno policzyć. – Tylko nasze wydatki sięgają dziesiątków tysięcy złotych. A przecież często w akcji biorą udział pogotowie gazowe, energetyczne, straż pożarna – mówi Krzysztof Hajdas z KGP.

Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Kraj
Walka z ogniem w Biebrzańskim Parku Narodowym. „Pożar nie jest opanowany”
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne