Po zbrodni przeraził się tego, co zrobił i postanowił powiadomić policję. Funkcjonariusze początkowo mu nie uwierzyli. – Myśleli, że żartuje – opowiada nam jeden z policjantów. Rychło przekonali się, że chłopak mówi prawdę.
– Zamierzałem popełnić samobójstwo, ale nie chciałem, by matka to widziała – tłumaczył później nastolatek. Ostatecznie zabrakło mu odwagi, by się zabić. – Zgłosił się na policję, bo miał wyrzuty sumienia. Tylko to nim kierowało. Nie było innych pobudek – uważa Paweł Wierzchołowski, szef prokuratury, która prowadzi śledztwo.
Przyznaje, że rzadko się zdarza, by inni przestępcy poza zabójcami donosili sami na siebie. – Kilka lat temu zgłosił się do nas dyrektor dużej firmy i przyznał, że zdefraudował dużą sumę pieniędzy. Zadenuncjował się sam, bo... zbliżały się święta Bożego Narodzenia – mówi.
Zdaniem Marka Dyjasza, byłego dyrektora Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji, to nieuchronność kary sprawia, że przestępca sam zgłasza się do komisariatu. – Spodziewa się, że dzięki współpracy z organami ścigania będą one mniej surowe wobec niego i prokurator nie wystąpi już z wnioskiem o areszt – uważa.
Prok. Wierzchołowski podkreśla, że w jednym przypadku polskie prawo pozwala uniknąć kary przestępcy, który sam zgłosi się do prokuratury czy policji. Chodzi o łapownika: – Jeśli zanim śledczy wpadną na jego trop opowie dokładnie o okolicznościach sprawy, może nie być ukarany.
Według insp. Dyjasza na siebie donoszą głównie zabójcy. – W przypadku innych przestępstw, jak np. chuliganka stadionowa, sprawcy zgłaszają się sami, bo widzą, że ich koledzy zostali zatrzymani, a po przesłuchaniu wyszli, więc liczą, że z nimi będzie tak samo, że unikną długiego pobytu za kratami – mówi policjant.