Grupa Polaków podeszła pod mieszkanie zajmowane przez romską rodzinę w dzielnicy Łódź- Górna. W rękach mieli kije, pałki i pręty, zachowywali się agresywnie i wulgarnie. Zaczęli się dobijać do okien i drzwi mieszkania Romów. Zapalili pochodnie. – Grozili pobiciem, a nawet śmiercią – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Dodaje, że „okrzyki nie pozostawiały wątpliwości, że tłem agresywnego zachowania i kierowanych gróźb była narodowość pokrzywdzonych".
Jeden z napastników grożąc podpalił trzymany w ręku kawałek materiału. Inny użył miotacza gazu. Romom udało się wezwać na pomoc policję, a ta ściągnęła na miejsce straż pożarna. Widząc radiowozy napastnicy uciekli. Policjanci w pościgu zatrzymali dwóch z nich.
Dwaj uciekli. Ale po kilku godzinach wrócili pod mieszkanie Romów. Chcieli ich zmusić do wycofania zeznań w sprawie najścia. Zaraz potem także ci mężczyźni zostali zatrzymani. Cała czwórka usłyszała zarzuty gróźb karanych na tle rasowym, poza tym dwóch, którzy żądali wycofania zeznań dodatkowo odpowie za próbę zmuszenia pokrzywdzonych do wycofania lub nie składania zeznań w postępowaniu karnym.
Podejrzani nie przyznali się do winy. Prokuratura skierowała wniosek o areszt dla nich. Sąd go właśnie rozpatruje.