Lekarz nie zgodził się na przeprowadzenie cesarskiego cięcia u jednej z pacjentek. Dziecko zmarło.
Ta sprawa swój początek miała pod koniec ub. roku. W listopadzie 2012 roku do skierniewickiego szpitala trafiła kobieta w zaawansowanej ciąży. Takie skierowanie wystawił jej lekarz prowadzący, który zalecił wcześniejsze zakończenie ciąży. Kobieta była wówczas w 37 tygodniu. Rozpoznanie z 28 tygodnia uzasadniało wcześniejszy poród w postaci cesarskiego cięcia.
- Zalecenia do jego przeprowadzenia, w przypadku postawionej diagnozy, wynikały także z rekomendacji Zespołu Ekspertów Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego – opowiada Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Dodaje, że wydłużenie ciąży powyżej 38 tygodnia, powodowało wzrost zagrożenia obumarciem płodu. Jednak lekarze ze Skierniewic nie zdecydowali się na wywołanie porodu, a kobietę wypisali do domu.
Termin porodu wynikający z karty ciąży określony został na 5 grudnia. Przy wypisie zalecono pacjentce by ponowne stawiła się 3 grudnia. Kobieta przyjechała wówczas do szpitala. Została przyjęta na Oddział Patologii Ciąży. Poród nie został jednak wywołany.
Trzy dni później o 7 rano kobieta zaczęła odczuwać bóle. Położna oceniła wówczas, że nie jest to jeszcze akcja porodowa. Godzinę później podczas badań nie stwierdzono już tętna płodu. Dopiero wtedy zapadła decyzja o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Niestety, było już za późno, dziecko na skutek niedotlenienia, wynikającego ze zmniejszenia się przepływu pępowiny urodziło się martwe. Ta sama kobieta w skierniewickim szpitalu urodziła martwe bliźniaki.