Kwiatkowski komentował w radiowej Jedynce sprawę raportu NIK dotyczącego negocjacji gazowych między Polską a Rosją w latach 2006-2009. Część raportu - dotycząca szczegółów negocjacji oraz tego, kto je przeprowadzał, została utajniona, na wniosek ówczesnego ministra gospodarki Waldemara Pawlaka. Kilka tygodni temu upublicznienia całego raportu domagał się PSL. Politycy ludowców mówili wtedy o "podejrzanych działaniach" ministra skarbu PiS Wojciecha Jasińskiego, który miał zgodzić się  w 2006 roku na 10-procentową podwyżkę ceny.  Prezes Izby wystąpił w tym tygodniu o zdjęcie klauzuli niejawności. Aby tak się stało, zgodę musi jednak wydać minister gospodarki Janusz Piechociński. Jak podkreślił Kwiatkowski, mimo tego, że część raportu jest niejawna, wnioski są dostępne publicznie. I brzmią jednoznacznie.

- Wniosek z raportu jest niestety taki, że kupowaliśmy gaz po jednej z najwyższych cen w Europie i jeżeli te ceny się porównuje z różnymi naszymi sąsiadami, także tymi bardziej odległymi. Patrząc na mapę, logika podpowiada, że przecież ważnym czynnikiem składowym kosztów jest tranzyt, a do Polski łatwiej dostarczyć gaz, mamy gazociągi, niż do kraju, który jest położony dalej na zachód od nas - powiedział prezes NIK. Jego zdaniem, podkreśla to tylko konieczność  szukania alternatywnych rozwiązań w energetyce. - Musimy mieć alternatywne źródło, z którego będziemy mogli pozyskiwać gaz, czyli jak najszybciej dokończyć taką inwestycję, jak terminala na LNG, po to, żeby nasza pozycja negocjacyjna w rozmowach np. z Gazpromem, była jak najbardziej podmiotowa. Mówiąc wprost, żebyśmy mogli wywalczyć sobie niższą cenę dla nas wszystkich, dla odbiorców w Polsce - ocenił Kwiatkowski. Dodał, że nie uważa usprawiedliwiania się słabą pozycją i koniecznością kupowania rosyjskiego gazu za dobrą wymówkę.

- Ten argument jest cyklicznie powtarzany przy różnych kolejnych negocjacjach z Gazpromem, a powiem eufemistycznie, ja szczególnie lubię z mądrych polskich przysłów to, że Polak powinien być mądry nie zawsze i to nie po raz kolejny po szkodzie, a przed szkodą.- spuentował prezes NIK.