Dochodzenie to efekt zawiadomienia działaczki PO z Chojnic na Pomorzu. – Dotyczy art. 276, który mówi o użyciu dokumentu przez osobę nieuprawnioną – informuje „Rz" Paweł Wierzchołowski, szef prokuratury na warszawskim Mokotowie.
Początkowo sprawa trafiła do prokuratora generalnego. Członkini PO w swoim wniosku podnosi, że doszło do przestępstwa wiarygodności dokumentów. Jej zdaniem mógł się tego dopuścić dziennikarz „Rz" Andrzej Stankiewicz, autor sierpniowego tekstu „Głosowanie w PO pełne dziur". Reporter zdobył wówczas karty uprawniające do listownego i internetowego głosowania na szefa PO i oddał dwa głosy. Internetowo poprał Donalda Tuska, a korespondencyjne Jarosława Gowina.
Dowodem ma być m.in. materiał TVP Info relacjonujący tę sprawę. Zdaniem członkini partii dziennikarz „Rz" wyłudził karty do głosowania, aby ośmieszyć Platformę Obywatelską i premiera. „Dzięki temu mógł osiągnąć korzyść osobistą w postaci premii od swojego wydawcy za dobry artykuł. Dziennikarz mógł też celowo uszkodzić karty do głosowania i z tego powodu osoba uprawniona nie mogła później oddać głosu" – podnosi zawiadamiająca.
Nie przekonuje to karnisty Piotra Kruszyńskiego.
– Czynienie bezużytecznym to np. usunięcie znaku firmowego albo pieczęci. Oddanie głosu w ramach działalności dziennikarskiej to naciągana interpretacja tego artykułu – ocenia.