Od razu wiedziałem, co będzie na czołówkach gazet (choć nie wiedziałem, jak podane), przynajmniej tych codziennych (których redakcje doczekały tym razem do późnego wieczora). Ale w poniedziałek wychodzi i masa tygodników. Niezłe wyzwanie dla kogoś, kto ma przegląd zrobić do ósmej rano, a dopiero o wpół do siódmej otworzą mu pierwszy kiosk przed domem.
Nerwowe poszukiwania w internecie rozpoczynam przed północą. Szybko się przekonuję, że z przeczytaniem tygodników w wersji na tablet nie jest tak różowo. O wpół do pierwszej w nocy wiem tylko, jak wyglądają okładki tygodników. Zamiast sportowców z Soczi są tam ludzie mediów z Warszawy. W „Newsweeku" Raczkowski z Najsztubem, we „Wprost" Monika Jaruzelska oskarżająca media, że manipulują jej matką, a „W Sieci" naczelny wspomnianego „Wprost" w wersji, która mu się nie spodoba (rzuca się w oczy słowo „Gangster"). Tylko „Do Rzeczy" ma na celowniku Kuklińskiego.
Do otwarcia kiosku jeszcze sześć godzin. Czytam komentarz Mirosława Żukowskiego w internetowej wersji rodzimej „Rz", zakładając, że znajdzie się rano w papierowej gazecie. Jest niebanalny, jak to ze sportowymi komentarzami w „Rz" zwykle bywa, nie tylko o wielkości Stocha, ale i Małysza. „Trudno znaleźć bardziej klarowny przykład roli jednostki w rozwoju polskiego sportu niż Małysz" - pisze Żukowski.
W „Parkiecie" znajduję ciekawy tekst Janusza Miliszkiewicza o szykowanej aukcji numizmatów, na której pojawi się dukat elbląski Jana Kazimierza z połowy siedemnastego wieku w cenie wywoławczej 175 tysięcy złotych.
Docieram do zapowiedzi tygodnikowych hitów, ale one nie zastąpią całych tekstów. Nastawiam budzik, by zameldować się w kiosku jako pierwszy klient.