Jak związkowcy pożyczali w PKP Cargo ?200 tys. zł nieoprocentowanej pożyczki na 16 lat? Na takich przywilejach korzystało kierownictwo Pracowniczej Kasy Zapomogowo-Pożyczkowej w PKP CARGO w Nowym Sączu - twierdzi spółka PKP CARGO S.A.i składa zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa m.in. wyrządzenia znacznej szkody majątkowej w mieniu Kasy.
- Istnieje podejrzenie, iż Kasa działa niezgodnie z ustawą o ?związkach zawodowych i rozporządzeniem Rady Ministrów ws. pracowniczych kas ?zapomogowo-pożyczkowych, w szczególności w kwestiach dotyczących zasad przyznawania i ?rozliczania nieoprocentowanych pożyczek z okresami spłaty sięgającymi kilkunastu lat - mówi Mirosław Kuk, rzecznik Cargo.
Doniesienie do Prokuratury Rejonowej zostało poprzedzone kontrolą działalności Kasy przeprowadzoną na początku 2014 roku przez Biuro Bezpieczeństwa i Audytu spółki PKP CARGO S.A. ?W wyniku kontroli ustalone zostało, że wąska grupa osób spośród pracowników Zakładu Południowego, w tym zwłaszcza osoby, z którymi spółka pozostaje obecnie w sporze sądowym, uzyskiwała pożyczki przekraczające kwoty kilkudziesięciu tysięcy złotych i sięgające nawet 200 tys. zł. Pożyczki były nieoprocentowane, a ich okres spłaty rozłożony był nawet na 16 lat.
Nieoficjalnie wiadomo, że wśród uprzywilejowanych pożyczkobiorców był Józef Wilk, wieloletni szef "Solidarności" w nowosądeckim PKP Cargo, który w ubiegłym roku został dyscyplinarnie zwolniony z pracy.
Jak pisała niedawno "Rz", W lipcu ubiegłego roku, po audycie, spółka wytoczyła Wilkowi ciężkie oskarżenia: oszustwa, poświadczenia nieprawdy, wyłudzenia nienależnego wynagrodzenia i możliwości sprowadzenia niebezpieczeństwa w ruchu lądowym. Audyt wykazał, że Wilk jako pomocnik maszynisty zarabiał bajońskie pieniądze - 10 razy wyższe niż przeciętne wynagrodzenie na tym stanowisku: między 250 a 270 tys. zł rocznie (z premiami, które sięgały nawet 8 tys. zł), kiedy średni zarobek maszynisty to ok. 2 tys. zł. Jak to możliwe??Wilk nie miał wysokiej podstawy umowy o pracę, ale gigantyczne pieniądze zarabiał - choć jako szef związku nie miał obowiązku świadczenia pracy - w extra płatnych nadgodzinach za pracę w święta, niedziele, w nocy. Tyle tylko, jak twierdzi były pracodawca "nie świadczył pracy w dni, które miał zaplanowane w grafiku pracy i jednocześnie fałszował karty pracy poprzez potwierdzanie swojej obecności. Za ten okres pobierał wynagrodzenie".?Do tego zasiadał w trzech radach nadzorczych spółek kolejowych (Przewozach Regionalnych, Dworcu Polskim i przedsiębiorstwie "Dolkom"), gdzie - według audytorów - mógł zarabiać dodatkowo nawet do 120 tys. zł. Mimo wysokich zarobków w zakładowej kasie zapomogowo-pożyczkowej pożyczył ponad 100 tys. zł (saldo na czerwiec 2013 r.).