Kociołek uniewinniony ws. Grudnia '70

Po 20 latach procesu o masakrę robotników Wybrzeża ostatni sprawny dygnitarz PRL, ówczesny wicepremier Stanisław Kociołek, został uniewinniony.

Publikacja: 01.07.2014 08:53

Kociołek uniewinniony ws. Grudnia '70

Foto: Fotorzepa/Krzysztof Skłodowski

Warszawski Sąd Apelacyjny oddalił wczoraj apelację prokuratury i pełnomocnika ok. 40 pokrzywdzonych (sygnatura akt II AKa 78/14). W efekcie za Grudzień '70 skazani są jedynie dwaj dowódcy oddziałów pacyfikujących protesty. Otrzymali kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Co więcej, nie za zabójstwo, ale śmiertelne pobicie. Prokuratura zarzuciła im sprawstwo kierownicze zabójstwa.

Wyrok po 40 latach

Wszczęty dopiero w III RP proces miał początkowo 12 oskarżonych (w tym ówczesnego szefa MON gen. Wojciecha Jaruzelskiego). W końcu na ławie zostało trzech – Stanisław Kociołek oraz dwaj byli dowódcy: Bolesław F. – zastępca ds. politycznych dowódcy 32. Pułku Zmechanizowanego blokującego stocznię w Gdyni, i Mirosław W. – dowódca kompanii tłumiącej protesty 16 grudnia w Gdańsku, którzy wydawali rozkaz użycia broni i ostrej amunicji. Sądy obu instancji uznały, że nie są winni zabójstwa, lecz pobicia ze skutkiem śmiertelnym, i skazały ich na kary po cztery lata więzienia, które na mocy amnestii z 1989 r. obniżyły o połowę i zawiesiły ich wykonanie.

Jak mówiła w uzasadnieniu wczorajszego wyroku sędzia Ewa Plawgo, ta konstrukcja prawna może być dla społeczeństwa niezrozumiała, ale orzecznictwo i nauka prawa od dawna ją dopuszcza. Lwią cześć ponadgodzinnego uzasadnienia sędzia poświęciła zbijaniu argumentacji prokuratora Bogdana Szegdy oraz adwokata Macieja Bednarkiewicza, pełnomocnika pokrzywdzonych.

Bez wyjaśnienia

– Nie rozumiem, jak Sąd Okręgowy mógł wydać wyrok bez oceny tak wielu dowodów i pełnej rekonstrukcji wydarzeń – mówił prokurator Szegda. – To przykre, że dla SO głównym źródłem ustaleń był tzw. raport Władysława Kruczka (dygnitarza PZPR i brata gen. Stanisława Kruczka, jednego oskarżonego w tym procesie). SO nie przydaje żadnego znaczenia zeznaniom Lecha Wałęsy, uczestnika protestów z grudnia 1970 r. – wskazywał.

Z kolei mecenas Bednarkiewicz domagał się powtórzenia procesu. Twierdził, że działania władz w 70 r. były polityczną prowokacją zmierzającą do obalenia Władysława Gomułki (I sekretarza PZPR), a Kociołek brał w niej aktywny udział, o czym świadczy m.in. jego późniejszy awans.

SA nie podzielił tej argumentacji. Mimo że były symptomy prowokacji: fałszywe informacje o zabójstwie dwóch milicjantów czy o przygotowaniach interwencji ZSRR, to nie Kociołek je podawał. Nie ma też dowodów, by wprowadzał w błąd robotników. Choć takie przekonanie utrwaliło się w świadomości społecznej po przemówieniu w regionalnej TVP z 16 grudnia nawołującym robotników do podjęcia pracy następnego dnia. Tymczasem zapadła już decyzja o zablokowaniu stoczni i rozstawieniu wojska. Wcześniej Gomułka zezwolił na użycie broni wobec robotników. Skutek był taki, że 17 grudnia było najwięcej ofiar przed bramą gdyńskiej stoczni.

Warszawski Sąd Apelacyjny oddalił wczoraj apelację prokuratury i pełnomocnika ok. 40 pokrzywdzonych (sygnatura akt II AKa 78/14). W efekcie za Grudzień '70 skazani są jedynie dwaj dowódcy oddziałów pacyfikujących protesty. Otrzymali kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Co więcej, nie za zabójstwo, ale śmiertelne pobicie. Prokuratura zarzuciła im sprawstwo kierownicze zabójstwa.

Wyrok po 40 latach

Pozostało 86% artykułu
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii