Reklama
Rozwiń

Deflacja straszy, Putin mówi - przegląd prasy Andrzeja Krakowiaka

W Polsce straszy deflacja, na granicy Rosji z Ukrainą „biały konwój”, a Władimir Putin na Krymie, czyli autorski przegląd prasy.

Publikacja: 14.08.2014 09:45

Andrzej Krakowiak

Andrzej Krakowiak

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

„Ceny w dół. Kto zyska, kto straci"

wyjaśnia dziś w otwarciowym artykule „Rzeczpospolita". A jest co wyjaśniać, ponieważ z deflacją mamy do czynienia po raz pierwszy odkąd swoje pomiary cen towarów i usług prowadzi GUS. „Za pensję dzięki deflacji możemy kupić więcej. Zaboli ona jednak rolników, emerytów i ministra finansów" – czytamy w tekście.

Rolników, ponieważ wśród towarów, których ceny spadają najmocniej jest żywność. Emerytów i rencistów, ponieważ coroczna waloryzacja tych świadczeń oparta jest głównie na wskaźniku wzrostu cen. Minister finansów odczuje zaś niższe ceny w postaci spadających wpływów z podatków, które zaplanowano w tym roku przy inflacji na poziomie 2,4 proc. Każdy 1 pkt proc. mniej oznacza dochody budżetowe mniejsze o około miliard złotych.

„Gazeta Wyborcza" przypomina z kolei, że „Jej okropność deflacja" przed dekadę skutecznie dławiła kiedyś japońską gospodarkę, pytając, czy nas czeka teraz to samo? I odpowiada: „Na szczęście nie jesteśmy w sytuacji Japonii. – Nasza deflacja jest raczej dobra. Żywność przecież i tak będziemy kupować, nie poczekamy z obiadem miesiąc, aż schabowy będzie jeszcze tańszy – mówi Maciej Reluga, główny ekonomista Banku Zachodniego WBK. – A jak mniej nas będzie kosztować to, co niezbędne, to więcej będziemy mogli wydać na nowe buty, książkę, płytę czy kino – wyjaśnia."

To smacznego schabowego. I na zakupy! Ewentualnie do kina. A jeśli już, to chyba do małego? O tym, że niewielkie kina radzą sobie ostatnio bardzo dobrze, piszemy dziś w „Rz": „Mniejsi gracze nie spóźniają się już z premierami, reklamy mają krótkie, a bilety relatywnie tanie. Tradycyjne kina coraz częściej wygrywają z multipleksami".

Co powie Putin

„Rz" i „GW" zastanawiają się, co powie dziś na Krymie w „przemówieniu programowym" prezydent Rosji Władimir Putin (miało się rozpocząć o 9.00 polskiego czasu). Zdaniem ekspertów Putin przedstawi w nim plan dalszych działań wobec półwyspu i Ukrainy. – Wszystko wskazuje na to, że działania te będą miały charakter militarny – przewiduje na łamach „Rz" Andriej Klimenko, szef krymskiej agencji informacyjnej BlackSeaNews.

W przemówieniu znajdzie się prawdopodobnie wątek inwestycji, których Rosja na Krymie potrzebuje, m.in. mostu drogowo-kolejowego, który połączyłby półwysep z resztą kraju. Miałby on kosztować nawet 10 mld dol. Nie wiadomo jednak, kiedy zaczną się roboty, ani nawet gdzie stanie most. „Pewne jest jednak jedno – to, że zlecenie na wielomiliardowe roboty dostanie któryś z bliskich przyjaciół Putina, najpewniej Giennadij Timczenko, który został objęty sankcjami nałożonymi „za Krym" na Rosję przez Unię Europejską i USA" – czytamy w „GW".

Na granicy rosyjsko-ukraińskiej wciąż nie widać „białego konwoju" z pomocą humanitarną. Po tym, jak Ukraińcy nie przepuścili transportu przez granicę, kolumna 280 pomalowanych na biało wojskowych kamazów noc spędziła w Woroneżu. Przynajmniej tak spekulowano. Według najnowszych informacji zmierza w kierunku kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów Ługańska na Ukrainie.

– Po drodze do samochodów może wskoczyć kilkuset rosyjskich żołnierzy, którzy od tygodni obozują przy samej granicy. W pojazdach może się znajdować różnego typu broń, ponieważ nikt tego nie skontrolował – spekuluje w „Rz" ukraiński analityk wojskowy Aleksiej Arestowycz. – Moskwa potrzebuje poważnego pretekstu, by rosyjscy żołnierze mogli wkroczyć na Ukrainę. Najlepszym byłoby ostrzelanie już na naszym terenie konwoju z pomocą humanitarną przez „nieznanych sprawców". Wtedy Putin powie, że władze w Kijowie nie kontrolują sytuacji i dlatego Rosja musi interweniować w obronie miejscowej ludności – dodaje ekspert.

Wyemancypowany turysta z Polski

„Dziennik Gazeta Prawna" już dziś w wydaniu weekendowym, oderwanym od bieżących wydarzeń.  Główny temat numeru to „Demotywatory". „Premie i prowizje dają złudne poczucie skutecznego motywowania pracowników. Finansowa marchewka z czasem staje się narkotykiem, którego załodze potrzeba ciągle więcej i więcej. W końcu przestaje działać" – ubolewa autor tekstu. Czyli koniec z marchewką, czas na kij? Ciekawe...

„DGP" pisze również o naszym słomianym zapale, jeśli idzie o pomaganie innym. „Zalajkowanie zdjęcia głodnego dziecka w Afryce bywa dla części z nas tożsame z udzieleniem temu dziecku pomocy. Łatwo tłumaczymy sobie, że przecież inaczej pomóc nie możemy. Ale czy to jest wsparcie? To kpina – grzmi w tekście „(Po)Mocni w gębie" Tomasz Skalski z Uniwersytetu Śląskiego. Diagnoza smutna, ale często niestety prawdziwa.

W dzienniku znajdziemy też wakacyjny tekst o tym, jak wyemancypowali się polscy turyści. Nie są już potulnymi barankami, które godzą się na wszystko. Jak im się coś nie podoba, składają skargi w biurach podróży. Jakie? Na przykład takie: „W samolocie było duszno, a żadne okno nie chciało się otworzyć. Obsługa nie reagowała". Skandal.

„Ceny w dół. Kto zyska, kto straci"

wyjaśnia dziś w otwarciowym artykule „Rzeczpospolita". A jest co wyjaśniać, ponieważ z deflacją mamy do czynienia po raz pierwszy odkąd swoje pomiary cen towarów i usług prowadzi GUS. „Za pensję dzięki deflacji możemy kupić więcej. Zaboli ona jednak rolników, emerytów i ministra finansów" – czytamy w tekście.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Kraj
Miliardy z KPO usprawniają kolejową infrastrukturę
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Kraj
Warszawscy urzędnicy chcą się ubezpieczyć od terroryzmu i sabotażu
Kraj
Gdzie spoczywają ciała ofiar obławy augustowskiej
Kraj
Co dzieje się we wnętrzu spalonego budynku w Ząbkach? Policja pokazała zdjęcia
Kraj
Prywatny akademik jak na Mokotowie. Nowa jakość studenckiego życia