Śledztwo dotyczące infoafery z zarzutami przyjęcia ok. 5 mln zł łapówki, wielka korupcja przy prywatyzacji STOEN i LOT czy sprawa fabryki gangu produkującej fałszywe pieniądze – te i inne śledztwa największego kalibru utkną, a prowadzącym je wydziałom przestępczości zorganizowanej (PZ) grozi zagłada – alarmują prokuratorzy.
Dlaczego? Bo te elitarne piony w prokuraturach apelacyjnych powołane do ścigania afer i zorganizowanej przestępczości zaleje drobnica.
– Będziemy musieli się zajmować sprawami wójta, który czegoś nie dopatrzył w papierach i przekroczył uprawnienia, czy pseudokibica, który na meczu czwartej ligi obraził policjanta. Zarzucenie nas takimi błahymi sprawami w praktyce oznacza likwidację wydziałów PZ jako jednostki zajmującej się najpoważniejszą przestępczością – mówi „Rz" wzburzony Andrzej Michalski z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, szef zespołu badającego infoaferę, czyli korupcję przy przetargach informatycznych organizowanych w MSWiA.
300 tomów akt, w tym kilkadziesiąt tysięcy dokumentów, zgromadzono w śledztwie dotyczącym infoafery
Powodem czarnego scenariusza jest nowy regulamin prokuratury, który pod koniec urzędowania podpisał minister sprawiedliwości Marek Biernacki, by m.in. odciążyć prokuratury rejonowe. Zmiany krytykowali śledczy, a prokurator generalny Andrzej Seremet ostrzegał, że grożą one paraliżem śledztw. Regulamin wzbudza obawy, bo wprowadza sztywną właściwość rzeczową – określa, jakie sprawy na jaki szczebel prokuratur będą trafiać.