Choć kampanii przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi jeszcze formalnie nie ma, to wyścig między dwiema największymi partiami już się rozpoczął. Początek należał do PiS. Konwencja partii Jarosława Kaczyńskiego przyciągnęła większą uwagę, a start szydłobusa już dwa dni później zaskoczył Platformę.
Partia Ewy Kopacz nie zwlekała z reakcją tak długo jak w kampanii prezydenckiej. Premier wyruszyła w podróż po Polsce, ale – inaczej niż główna konkurentka – pomiędzy miastami przemieszcza się nie autokarem, ale pociągami. – Chodzi o to, by się odróżnić. To coś nowego – tłumaczy nam jeden z posłów Platformy.
Jak wynika z naszych informacji, szybka reakcja to zasługa szefa sztabu Marcina Kierwińskiego. To on odpowiada za organizację całego przedsięwzięcia. – Jest bardzo sprawny, ma duży talent do zarządzania ludźmi i projektami – chwalą go w partii.
Skąd Kierwiński, szef gabinetu szefowej rządu, wziął się w otoczeniu Kopacz? Po styczniowej czystce w Kancelarii Premiera i zwolnieniu m.in. byłej rzecznik rządu Iwony Sulik premier postawiła na ludzi, z którymi kiedyś pracowała i na których się nie zawiodła. Z takiego rozdania ministrami zostali m.in. Kierwińsk i a później Borys Budka (minister sprawiedliwości). – Warunek był jeden – lojalność wobec Ewy – podkreśla jeden z czołowych polityków PO.
– Talent organizacyjny Kierwińskiego odkryła już dawno, gdy zarządzała mazowieckimi strukturami PO – dodaje. Dziś pozycja Kierwińskiego w partii jest bardzo silna. W Kancelarii jest łącznikiem dwóch głównych frakcji – nowej spółdzielni i schetynowców, choć do niedawna nazywany był „małym Schetyną".
Niedawno Kierwiński został szefem kampanii wyborczej Platformy. – Jeśli przegra, to zostanie kozłem ofiarnym, a jeśli wygra, to sukces zostanie podzielony na wiele osób – opisuje nam jego sytuację jeden z posłów.
Choć Kierwiński wciąż kompletuje swój sztab, to w partii już pojawiły się opinie, że jego prace mogą być paraliżowane przez konflikty. – Niektórym bardziej niż na zwycięstwie zależy chyba na przygotowaniu partii na powrót Tuska. Do słabej mógłby wrócić jako zbawca – uważa jeden z ważnych polityków PO. W partii panuje też przekonanie, że części osób bardziej będzie zależało na promocji siebie niż pracy dla całej formacji. – Michał Kamiński już próbuje się wysuwać na pierwszy plan. A spin doktor powinien chyba być raczej w cieniu – daje przykład jeden z posłów.