Bejmy, bimba i rogal na św. Marcina

Wojciech Zdrojowy | Błędem było wpuszczenie galerii handlowych do centrum Poznania – mówi prezes Fawora.

Publikacja: 06.12.2015 16:19

Wojciech Zdrojowy związany jest z wielkopolską piekarnią od ponad pół wieku

Wojciech Zdrojowy związany jest z wielkopolską piekarnią od ponad pół wieku

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Rz: Pamięta pan smak rogala świętomarcińskiego z dzieciństwa?

Wojciech Zdrojowy: Rogal świętomarciński smakuje mi od lat, ale nie pamiętam, kiedy jadłem go po raz pierwszy. Z pewnością nie towarzyszyła mu aż tak duża celebracja jak przez ostatnie lata. Jednak na Świętego Marcina, czyli na 11 listopada, trzeba było go koniecznie kupić. Tak było także w moim domu rodzinnym.

Popularność rogala to zasługa rejestracji w Unii Europejskiej?

Rejestracja pomogła w jego promocji. Przez lata był znany głównie w Poznaniu. Teraz głośno o nim w całej Polsce. To sprawia, że na 11 listopada do Poznania przyjeżdżają mieszkańcy innych części kraju. W tym roku mieliśmy na niego zamówienia nawet z Lubelszczyzny.

Nie zawsze okoliczności sprzyjały rogalowi...

W PRL, gdy brakowało niemal wszystkiego, biały mak zastępowano kaszką manną. Dziś niestety wciąż są tacy, którzy dosypują ją do nadzienia. Jednak coraz więcej osób wie, że to podróbki.

Jaki był tegoroczny pik sprzedaży dla rogala?

Jak co roku pomiędzy 1 a 15 listopada sprzedajemy od 75 do 80 proc. rocznej produkcji rogali. Moglibyśmy robić ich znacznie więcej. Jednak chcąc przestrzegać tradycyjnych receptur i metod produkcji, nie można uczynić z rogala świętomarcińskiego produktu masowego. Duża część prac musi być wykonywana ręcznie.

Czy władze Poznania wykorzystują potencjał rogala świętomarcińskiego?

Poprzednie władze zaangażowały się w rejestrację rogala. Widać już także, że ich następcy dostrzegali ten potencjał. Słychać to w ich wypowiedziach oraz działaniach promujących miasto. Widać było to również podczas obchodów Dnia Świętego Marcina w tym roku.

Jak ocenia pan zmiany, które zaszły w Poznaniu w ostatnich latach?

Wiele z nich jest pozytywnych. Miasto stało się bardziej przyjazne dla mieszkańców. Rozwój infrastruktury drogowej blokuje wprawdzie gęsta zabudowa centrum, ale i tu widać zmiany na lepsze. Błędem, tak jak w przypadku wielu polskich miast, było wpuszczenie dużych galerii handlowych do centrum. To osłabia drobny handel. Małych firm nie stać zazwyczaj na wysokie czynsze, które trzeba płacić w galeriach.

Pan zmiany w stolicy Wielkopolski obserwuje od ponad pół wieku. Jak do tego doszło, że absolwent ekonomii Akademii Ekonomicznej w Poznaniu stanął na czele znanej miejscowej firmy piekarniczej?

Pierwsze lata życia spędziłem w powiecie gnieźnieńskim, gdzie się urodziłem. Po studiach dwa lata pracowałem w odzieżowej firmie Modena, bo tam zostałem skierowany jako absolwent. Ówczesny prezes Fawora Janusz Ratajczak poszukiwał szefa pionu ekonomicznego-organizacyjnego. Zgłosiłem się i... związałem z firmą na całe życie. Przy dzisiejszym podejściu do kariery zawodowej może się to wydawać dziwne. Ale nie żałuję.

O wypieku chleba wie pan z pewnością wszystko...

Był moment w końcówce lat 80. XX wieku, że musiałem zakasać rękawy i pracować jako piekarz. Mieliśmy wówczas tak dużo zamówień, że zwyczajnie brakowało rąk do pracy. Pracowaliśmy 24 godziny na dobę, także w soboty i niedziele.

Dziś piekarnie upadają...

Nasza aktualna produkcja to zaledwie jedna piąta tego, co robiliśmy jeszcze 30 lat temu. Zatrudniamy 310 pracowników, a był moment, gdy pracowało u nas nawet 1,6 tys. osób. Rynek zaczęło zdobywać pieczywo mrożone, produkowane na przemysłową skalę, które sieci handlowe odpiekają następnie w swoich sklepach. To sprawia, że spada popyt na pieczywo z tradycyjnych piekarni.

Jak sobie radzicie pomimo tej trudnej sytuacji?

Nie dało się uniknąć koncentracji i większej mechanizacji produkcji, dzięki czemu jesteśmy w stanie ograniczać koszty działalności. Ponadto stawiamy na produkty wysokiej jakości, które są wizytówką naszych sklepów firmowych. Pieczywo, które tam oferujemy, jest przygotowywane wyłącznie na bazie zakwasu, który zawsze robimy sami.

Czy w zmaganiu się z trudnościami pomaga słynna wielkopolska pracowitość?

Lubimy gospodarność i porządek, bo z powodu zaborów duży wpływ wywarła na nas kultura niemiecka. Została po niej także gwara poznańska. Jest nadal używana i wspierana, np. za sprawą konkursów. Coraz mniej osób wie jednak, że bejmy to pieniądze, bimba – tramwaj, a szkieł – policjant. Gwary używają często już tylko pasjonaci, jak ja i moi synowie.

— rozmawiała Beata Drewnowska

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo