To był dziewiczy rejs Cygnusa amerykańskiej firmy Orbital Sciences. Podczas lotu sprawdzono m.in. możliwości manewrowania w kosmosie, systemy nawigacyjne oraz komunikacyjne. Taki „bojowy test" bardzo się przydał — okazało się, że pierwsze podejście pojazdu do stacji było nieudane.
Cygnus wystartował na pokładzie rakiety Antares 18 września. 22 września miał zbliżyć się do stacji na tyle, żeby astronauci mogli go złapać zrobotyzowanym ramieniem Canadarm2 i przysunąć do włazu. Jednak z powodu problemów z oprogramowaniem operację cumowania przerwano. Inżynierowie Orbital Sciences znaleźli błąd i wysłali do pojazdu odpowiednią poprawkę. Ale Cygnus musiał już wtedy czekać, aż operację cumowania zakończy rosyjski Sojuz, który na stację przywiózł dwóch Rosjan i jednego
Amerykanina. Dokowanie bezzałogowego Cygnusa zakończono dopiero w niedzielę rano. Z otwarciem włazu i wyładowaniem 589 kg zaopatrzenia astronauci czekali jednak do poniedziałku.
Pojazd pozostanie przy module Harmony stacji do 22 października. Później odłączy się i spłonie w atmosferze. Cygnus jest jednym z dwóch przetestowanych już prywatnych pojazdów mogących wozić zaopatrzenie na orbitę. Jego część jest produkowana w Europie — hermetyczną kapsułę dostarcza włoska Thales Alenia Space.
Drugim prywatnym pojazdem jest Dragon firmy SpaceX. Wykonał on już dwa loty na orbitę. W przeciwieństwie do Cygnusa, Dragon może powrócić na Ziemię w całości. Przewidywana jest jego wersja załogowa. Międzynarodowa Stacja Kosmiczna przeżywa teraz prawdziwe oblężenie. Jednocześnie dokują do niej: Cygnus (do modułu Harmony), dwa statki