Najpierw słychać basowy pomruk. Dla gości, wśród których jestem jedynym dziennikarzem z Polski, przeznaczone jest stanowisko obserwacyjne Tucan, oddalone od rakiety Ariane 5 o pięć kilometrów. Stąd widać ją jak na dłoni. To otwarty z jednej strony pawilon z czymś w rodzaju tarasu widokowego. Na dwóch ścianach zainstalowane są olbrzymie ekrany z transmitowanym obrazem ze stanowiska startowego.
Grzmi i dudni
Migawki z centrum kontroli lotu tuż przed startem nie pozostawiają żadnych wątpliwości – napięcie na twarzach odpowiedzialnych za start jest aż nadto widoczne. Ariane 5 na pokładzie niesie dwa satelity telekomunikacyjne. Jeden zapewni transmisję telewizyjną z mundialu w Brazylii dla Ameryki Południowej, drugi „obsłuży" Europę Wschodnią i Rosję.
Końcowe odliczanie: 10, 9, 8... Wreszcie zero i start! Silniki zostały uruchomione na pełną moc, powietrze wypełnił narastający pomruk, który stopniowo zmieniał się w przeciągły grzmot, i rakieta majestatycznie zaczęła się odrywać od Ziemi.
Po chwili widoczna była jedynie kula ognia, która coraz szybciej uciekała. Zniknęła po kilkunastu sekundach, całkiem się skryła za nisko wiszącymi chmurami.
Ważąca wraz z paliwem 770 ton rakieta skierowana została na wschód wzdłuż równika. W ten sposób wykorzystana jest dodatkowa energia rotacji Ziemi, największa na równiku. Stanowisko ELA-3 Gujańskiej Bazy Kosmicznej położonej między wybrzeżem oceanu a dżunglą, obok miasta Kourou, ma wyjątkowo korzystne położenie – równik oddalony jest o zaledwie 500 km.