To jeden z tych pomysłów, które wydają się wzięte z filmów science fiction. Nanosondy – każda ważąca co najwyżej kilka gramów i wyglądająca jak miniaturowy układ scalony – polecą w stronę obiektów daleko poza naszym Układem Słonecznym. Będą napędzane żaglami popychanymi promieniami lasera. Zrobią zdjęcia, przeprowadzą pomiary, a dane wyślą na Ziemię.
Do najbliższego Ziemi układu alfa Centauri pojazd z konwencjonalnym napędem leciałby 30 tys. lat – to w końcu nieco ponad cztery lata świetlne. Ale nanosondy z laserowym żaglem pokonałyby ten dystans w zaledwie 20–30 lat. Po rozpędzeniu się leciałyby z jedną piątą prędkości światła. Innymi słowy: jeżeli się uda, ludzie dziś urodzeni zobaczą zdjęcia innego słońca i innych planet.
Tak przynajmniej to sobie wyobraża Yuri Milner, milioner rosyjskiego pochodzenia, który przedstawił program Starshot we wtorek wieczorem na 100. piętrze One World Trade Center w Nowym Jorku. Na przygotowanie koncepcji programu przeznaczył na razie 100 mln dolarów. Udało mu się do pomysłu przekonać słynnego fizyka Stephena Hawkinga, który wielokrotnie powtarzał, że bez podboju innych planet nasz gatunek nie przetrwa.
Yuri jak Jurij
–Astronomowie sądzą, że jest szansa na to, że wokół gwiazd alfa Centauri krąży podobna do Ziemi planeta – mówił prof. Hawking. Rzeczywiście w 2012 odkryto planetę alfa Centauri Bb, nieco masywniejszą od Ziemi i krążącą bardzo blisko macierzystego słońca. Życia w takiej formie, jaką znamy, na pewno na niej nie ma. – W ciągu kolejnych dwóch dekad dowiemy się o tej planecie więcej dzięki teleskopom naziemnym i kosmicznym. Postęp technologiczny w tym czasie umożliwi dotarcie tam w ciągu życia jednego pokolenia – kontynuował słynny fizyk.
– Historia naszej cywilizacji to historia wielkich skoków. 55 lat temu Jurij Gagarin poleciał jako pierwszy człowiek w kosmos – mówił Milner, który przyznał, że rodzice dali mu imię, by uczcić pierwszego kosmonautę. – Dziś przygotowujemy kolejny wielki skok. Skok do gwiazd.