Była aktywna do samego końca. Jeszcze w połowie sierpnia „zażądała” od rodziny i przyjaciół, by zawieźć ją w ukochane Beskidy – nad Wisłok – gdzie wraz z Karolem Wojtyłą Półtawscy spędzali wakacje. Fizycznie słaba, na wózku, ze śladami paraliżu twarzy, wyraźnymi trudnościami z mówieniem. Umysłowo sprawna, trzeźwo myśląca i uparta, by zawieźć ją tam, gdzie tak często bywali z Karolem Wojtyłą, do miejsca, z którego wyjechał na konklawe, które potem odwiedził, lecz tylko z pokładu helikoptera, do miejsca, w którym kilka dni po jego kanonizacji ona uległa wypadkowi, w wyniku którego doznała rozległych oparzeń.