Seminarium duchowne tylko dla bohaterów

Arcybiskup Nycz mówi, że nie boi się gwałtownego odejścia wielu wiernych z Kościoła, lecz ich powolnego odpływu. Wiele wskazuje na to, że jego obawy zaczynają się sprawdzać – pisze katolicki duchowny

Publikacja: 09.09.2008 04:59

Red

W 2005 roku odnotowano w Polsce niewielki wzrost liczby alumnów w seminariach duchownych. Ale od trzech lat media stale alarmują: „Spada liczba powołań”. Trzy lata temu w mediach modna była teza, że śmierć papieża Polaka przyczyni się do wzrostu powołań kapłańskich. Ów wzrost wynosił kilkadziesiąt osób, zatem gdy rok później do seminariów zgłosiło się o około 100 kandydatów mniej, nikt nie wpadł w panikę.

Jednak w roku 2007 do drzwi seminariów zapukało o 140 młodych mężczyzn mniej niż rok wcześniej. Pojawiły się więc głosy o nadchodzącym kryzysie powołań. „To jest spadek o ok. 6 – 7 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Kilkuprocentowa fluktuacja jest wręcz prawem statystyki i obserwowana jest co roku” – uspokajał ks. Marek Dziewiecki, krajowy duszpasterz powołań. A ks. Krzysztof Pawlina, rektor Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie w wywiadzie dla KAI mówił: „Zadziwiające jest to, że całe środowisko medialne czeka na załamanie liczby powołań i jest rozczarowane, gdy ono nie następuje”.

Dzisiaj pójście do seminarium duchownego jest ze strony młodego człowieka większym bohaterstwem niż było w czasach PRL

Może byli i tacy, którzy czekali na załamanie i byli rozczarowani, ja spotkałem jednak sporo osób szczerze problemem zatroskanych. Z danych Krajowej Rady Duszpasterstwa Powołań wynika, że w seminariach diecezjalnych liczba alumnów spadła w ubiegłym roku o 10 procent (podobnie jak liczba kandydatek do zakonów). Seminaria zakonne odnotowały niewielki spadek liczby kleryków. Ze wstępnych danych z bieżącego roku wynika, że tendencja ta się utrzymuje. Przygotowanie do kapłaństwa znów rozpocznie o około 140 alumnów mniej. Co się dzieje?

Wśród przyczyn mniejszej liczby chętnych do kapłaństwa wymieniany jest niż demograficzny. Z pewnością to istotny powód. Podobnie jak fakt dużej emigracji zarobkowej młodych Polaków. Niektórzy wskazują jednak na inne przyczyny.

Metropolita warszawski abp Kazimierz Nycz mówi, że nie obawia się gwałtownego odejścia dużej liczby wiernych z Kościoła, lecz powolnego, ale stałego odpływu.

Wiele wskazuje na to, że obawy te zaczynają się sprawdzać. Widzą to proboszczowie wielu parafii, w których kościoły wciąż są pełne, ale już nie tak, jak kilka lat temu. Widzą katecheci, którzy mają jeszcze sale pełne uczniów, ale coraz więcej z nich uczęszczania na lekcje religii nie łączy z chodzeniem do kościoła w niedzielę. Widać to w czasie letnich pieszych pielgrzymek, które nadal są liczne, ale mniej niż przed paru laty. I widać to również w seminariach.

Słusznie mówił kiedyś ks. Pawlina, że w Polsce nie ma kryzysu powołań, „bo kryzys jest dużym tąpnięciem”. A dużego tąpnięcia nie ma. Jest powolny spadek.

Ks. Jarosław Kwiecień, rzecznik diecezji sosnowieckiej, powiedział: „Utrzymująca się na wysokim poziomie liczba powołań w diecezji katowickiej jest związana z mocną rolą śląskiej rodziny, która jest ostoją kapłaństwa”.

Uczestnicy inauguracyjnego spotkania Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży zwrócili zaś uwagę na problem mocno związany z kryzysem rodziny. Ich zdaniem nietrwałość związków małżeńskich utrudnia młodym podejmowanie decyzji dotyczących ich życiowego powołania.

Niektórzy rektorzy seminariów wskazują na rosnącą liczbę tzw. późnych powołań. Kandydaci do kapłaństwa zanim zapukają do furty seminaryjnej lub zakonnej, kończą świeckie studia lub przez kilka lat pracują.

Wśród wielu opinii na temat przyczyn spadku liczby chętnych do seminariów można usłyszeć także argument, mówiący o niedobrym wpływie mediów. O ile trudno sprzeczać się ze stwierdzeniem, że dziś młodzież raczej wychowują media niż rodzina, o tyle sugestie, że to media są wszystkiemu winne, ponieważ atakują Kościół, budzą niepokój.

To prawda, że medialny wizerunek Kościoła jest fatalny, ale pretensje do środków przekazu o to, że wyszukują w Kościele tylko tego, co złe, brzmią co najmniej śmiesznie. Zamiast je wygłaszać, trzeba raczej postawić pytanie, dlaczego Kościół katolicki sam się eliminuje z przestrzeni medialnej, nie tylko przez powszechne (z niewielkimi wyjątkami) unikanie odpowiedzi na stawiane przez dziennikarzy – czasami kłopotliwe – pytania, ale również przez nieobecność swoich reprezentantów (duchownych i świeckich) w ważnych debatach społecznych.

Znajomy rektor jednego z seminariów powiedział mi kiedyś, że dzisiaj pójście do seminarium duchownego jest ze strony młodego człowieka większym bohaterstwem niż było w czasach PRL. Wtedy oznaczało większe zaangażowanie w działania silnej wspólnoty i powszechnie poważanej instytucji. Kapłan był liczącą się postacią w społeczeństwie.

Dziś coraz częściej młody człowiek skazuje się na kpiny, niezrozumienie, odrzucenie w środowisku, a nawet akty agresji. Ksiądz w coraz mniejszym stopniu jest autorytetem. Kapłaństwo, jako droga życiowa, nie jest już synonimem sukcesu. A kto normalny chce u progu życia skazywać się, jeśli nie na całkowita klęskę, to przynajmniej na szare, monotonne życie z niewielką perspektywą na karierę?

Argumenty typu „lepiej mniej, ale lepszych” nie brzmią przekonująco. Nic nie wskazuje na to, byśmy w tej dziedzinie istotnie mieli do czynienia z przechodzeniem ilości w jakość. Przeciwnie, można się obawiać, że wielu kandydatów na dobrych księży nie trafia do seminariów, bo – jak słusznie zauważyli członkowie Rady ds. Duszpasterstwa Młodzieży – „nie zawsze mają tyle siły i odwagi, aby decyzję powołania jasno podjąć i wyartykułować czy opowiedzieć się za taką drogą powołania, jaką jest życie kapłańskie czy zakonne”.

Kościół musi im tej siły i odwagi dodać. Modlitwą, ale także licznymi działaniami pokazującymi, że być księdzem w XXI wieku to wielki sukces. Także w wymiarze nie tylko doczesnym.

Autor jest redaktorem naczelnym portalu Wiara.pl

W 2005 roku odnotowano w Polsce niewielki wzrost liczby alumnów w seminariach duchownych. Ale od trzech lat media stale alarmują: „Spada liczba powołań”. Trzy lata temu w mediach modna była teza, że śmierć papieża Polaka przyczyni się do wzrostu powołań kapłańskich. Ów wzrost wynosił kilkadziesiąt osób, zatem gdy rok później do seminariów zgłosiło się o około 100 kandydatów mniej, nikt nie wpadł w panikę.

Pozostało 92% artykułu
Kościół
KEP: Edukacja zdrowotna? "Nie można akceptować deprawujących zapisów"
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kościół
Kapelan Solidarności wyrzucony z kapłaństwa. Był oskarżony o pedofilię
Kościół
Polski biskup rezygnuje z urzędu. Prosi o modlitwę w intencji wyboru następcy
Kościół
Podcast. Grzech w parafii na Podkarpaciu
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
"Rzecz w tym"
Ofiara, sprawca, hierarchowie. Czy biskupi przemyscy dopuścili się zaniedbań w sprawie pedofilii?