– Ks. Sopoćko ma ogromne zasługi w upowszechnieniu kultu Miłosierdzia Bożego i w staraniach o jego zatwierdzenie w Kościele. To objawienia siostry Faustyny sprawiły, że ten gorliwy kapłan całym swoim życiem wszedł w to dzieło – tłumaczył wczoraj ks. Henryk Ciereszko, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego, który rozpoczął się w 1993 r.
W niedzielę 28 września na mszy beatyfikacyjnej w Białymstoku, gdzie ks. Sopoćko spędził lata powojenne i zmarł, spodziewanych jest około 100 tys. osób. Beatyfikację ogłosi legat papieski abp Angelo Amato, prefekt watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.
Ks. Sopoćko (1988 – 1975) był spowiednikiem i przewodnikiem duchowym siostry Faustyny Kowalskiej, gdy mieszkała w klasztorze w Wilnie. To on nakazał jej spisywać objawienia – w ten sposób powstał „Dzienniczek”, – i skierował ją na badania psychiatryczne, które wykluczyły chorobę. Zgodnie ze wskazówkami przekazanymi przez siostrę Faustynę doprowadził do namalowania przez Eugeniusza Kazimirowskiego obrazu Jezusa Miłosiernego oraz propagował inne formy kultu Miłosierdzia Bożego. Już przed wojną starał się o ustanowienie takiego święta. Nastąpiło to dopiero w 1995 r. Jednak w 1959 r. Watykan zakazał głoszenia kultu Miłosierdzia Bożego w formach przekazanych przez siostrę Faustynę, uznając, że jej objawienia nie mają źródła nadprzyrodzonego. – Ksiądz podporządkował się zakazowi. Mówił, że ta decyzja oczyści kult Miłosierdzia Bożego – tłumaczy siostra Dominika Steć z założonego przez księdza Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego.
– Zakaz dotyczył konkretnych form kultu, ale jako teolog mógł nadal zgłębiać tajemnicę Miłosierdzia Bożego i nauczać o nim – dodaje ks. Ciereszko.
Ks. Sopoćko był posłuszny, ale jednocześnie cierpliwie monitował polskich biskupów, by przekonali Watykan do uznania kultu Miłosierdzia Bożego. Watykan zniósł zakaz w 1978 r., przyznając, że nie znał wcześniej wielu dokumentów. Było to jednak trzy lata po śmierci ks. Sopoćki.