– Nie wiem, z czego wynikają wszelkie podziały czynione tu i ówdzie. Czy z woli zaistnienia czy też z troski i wielkiego przekonania, że tylko „ja i moja siła polityczna” mamy receptę na największe dobro narodu i państwa. To jest egoizm, a nie współdziałanie – podkreślał abp Kowalczyk.
[srodtytul]Autorytet moralny[/srodtytul]
Jak zapisze się w historii nowy prymas? Dziś jedno można powiedzieć na pewno – jego uprawnienia będą mniejsze niż te, które jeszcze pod koniec lat 90. miał prymas Józef Glemp. Obecnie ze sprawowaniem godności nie wiążą się już żadne uprawnienia jurysdykcyjne. Prymas z urzędu zostaje członkiem Rady Stałej episkopatu i w ten sposób ma wpływ na prace Konferencji Episkopatu Polski, ale nic poza tym.
Nie będzie też już przewodniczył wszystkim ogólnopolskim uroczystościom kościelnym i głosił orędzia przed ważnymi świętami kościelnymi. W grudniu ubiegłego roku, gdy tytuł prymasa wrócił do Gniezna i przeszedł na abp. Muszyńskiego, Rada Stała podzieliła przewodniczenie ogólnopolskim uroczystościom kościelnym między prymasa, przewodniczącego Konferencji Episkopatu i metropolitę krakowskiego. Ustalono też, że w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny głównej mszy św. na Jasnej Górze przewodniczyć będzie biskup częstochowski.
– Prymas jest potrzebny jako autorytet moralny. Ale prymasostwo na tyle będzie miało znaczenie, na ile gnieźnieński biskup będzie skutecznym pasterzem, szafarzem słowa Bożego i sakramentów; na ile będzie dobrym biskupem diecezji, do której został posłany – podkreślał arcybiskup Kowalczyk w wywiadzie udzielonym KAI. – Od tego, jak swą funkcję kapłańską i biskupią będzie spełniać, zależeć będzie, jakim stanie się prymasem Polski. Będzie to prymasostwo realizowane inaczej niż w przeszłości.