Znikną reklamy lotów za złotówkę, bo takiej kwoty pasażer nigdy nie płaci. Zmieni się art. 198 prawa lotniczego (DzU z 2006 r. nr 100, poz. 696 ze zm.). Teraz przewiduje on co prawda, że przewoźnicy powinni mieć taryfy przewozowe, ale nie podają w nich wszystkich składników ceny, jaką ostatecznie płaci pasażer. Powoduje to, że kwota płatności jest nierzadko wyższa od tej, której się spodziewał pasażer. Widać to głównie w przypadku tzw. tanich linii, które nie informowały np. o opłatach lotniskowych, i podatkach.
Po nowelizacji ma być inaczej. Trzeba będzie podawać ceny biletów ze wszystkimi elementami (opłatami, dopłatami i podatkami). Obowiązek ten będzie dotyczył także reklam.
Ministerstwo Transportu, które przygotowało projekt, podkreśla również, że często wszystkie dodatkowe opłaty stosowane przez przewoźników nazywane są lotniskowymi. W praktyce opłaty lotniskowe są niższe, a więc informacja przewoźnika wprowadza klientów w błąd. Na problem cen za złotówkę zwraca też uwagę Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Z raportu opublikowanego w 2006 r. wynika, że cena to główny czynnik, którym kierują się konsumenci, kupując bilet. Brak podawania pełnych cen poważnie narusza więc ich interes ekonomiczny. Po raporcie sytuacja się poprawiła. - Wystarczyły wezwania wysłane do przewoźników - tłumaczy Konrad Gruner z biura prasowego UOKiK.
Problem dostrzega też Unia Europejska. Eurodeputowani przygotowali rozporządzenie, które ma zmusić przewoźników do podawania pełnych cen biletów (już od 2008 r.), i to zarówno w reklamie, jak i w ofercie (np. na stronie internetowej). Chodzi m.in. o różne opłaty (w tym lotniskowe), ale prowizje biur podróży i sprzedawców oraz dodatkowe ubezpieczenie mogą z nich być wyłączone. Nie wolno będzie też różnicować cen ze względu na kraj pochodzenia pasażera. Klient nie powinien się dowiadywać o pełnej cenie dopiero wtedy, gdy dokona rezerwacji.
Nowela trafi teraz do Sejmu.