Spread to różnica między kursem kupna(wypłaty) i sprzedaży (spłaty) zaciągniętego kredytu walutowego. Stosują go obowiązkowo banki, które udzielają kredytów walutowych. Znają go wszyscy, którzy biorą kredyty np. we frankach szwajcarskich, euro, jenach, dolarach. Aleksandra Kwiatkowska, rzecznik GE Money Banku SA, podkreśla, że wyliczenia kursów kupna/sprzedaży walut nie są dowolne. Oficjalne średnie kursy NBP koryguje się o odpowiednie marże bankowe.
- Marże ustala się raz na miesiąc - przyznaje Kwiatkowska.
Podobne zasady stosują wszystkie banki. Spread różni się jedynie kilkugroszową rozpiętością widełek (patrz ramka). Problem w tym, że banki obowiązkowo wypłacają kredyty walutowe w złotówkach, tak samo każą je spłacać. Wymiana waluty w banku-kredytodawcy jest więc nie tylko obowiązkowa, ale też odbywa się na niekorzystnych dla klienta zasadach.
Zgodność z prawem obowiązkowych wypłat i spłat kredytów walutowych w złotówkach zbada teraz sąd. W najbliższych dniach do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wpłynie pozew przeciwko GE Money Bank od jednego z klientów, radcy prawnego Macieja Gawrońskiego. Uważa on, że postanowienia umowy nakazujące mu wypłatę kredytu walutowego w złotówkach, a następnie zapłatę rat w rodzimej walucie są klauzulami niedozwolonymi. - Umowa kredytu nakłada na mnie obowiązki takie jak umowa zobowiązująca do zakupu franków w banku przez okres kredytowania i w kwocie niezbędnej do spłaty kredytu i odsetek. Umowa taka nie ma bezpośredniego związku z umową kredytu - podkreśla Gawroński. -Przecież mógłbym nabywać franki na wolnym rynku w celu spłaty kredytu. Mógłbym nawet zawrzeć stałą umowę z innym bankiem lub kantorem, że będę u nich nabywać franki po kursie korzystniejszym niż kurs GE Money Banku -dodaje.
Chodzi oto, żeby wymiana na złotówki nie była konieczna, albo żeby odbywała się gdzie indziej, w warunkach korzystniejszych dla klienta, bo na obowiązkowym sprzedawaniu i kupowaniu walut finansowo zyskują tylko banki.