Co trzeba przede wszystkim ze sobą wziąć? Umowę z deweloperem oraz plan mieszkania, gdyż tam mamy spisane dokładnie wszystkie zobowiązania dewelopera, dotyczące metrażu, wykończenia części naszego mieszkania (np. okna drewniane czy PCV) oraz części wspólnych. Przydadzą nam się także: miarka (najlepiej kilkumetrowa), poziomica, licząca co najmniej ok. metra, kątownik oraz oprawki z żarówkami, żeby sprawdzić, czy jest prąd.
Przede wszystkim warto policzyć, czy nasze mieszkanie ma tyle metrów, za ile zapłaciliśmy. Wiele osób to dziwi, bo przecież powierzchnię lokalu mają zapisaną w umowie, ale warto zmierzyć już gotowe M. Bywa, że jest mniejsze niż w umowie. Nawet jeśli jest to tylko pół mkw., to warto się upomnieć o zwrot nadpłaconej kwoty, zważywszy, że ceny metra mieszkania bywają astronomiczne. Trzeba także sprawdzić powierzchnię lokali przynależnych. Potem warto spojrzeć na ściany, podłogi, okna.
Powinny być proste i gładkie bez nierówności, pęcherzyków, zarysowań i pęknięć. Miejsca łączenia ścian nie powinny być widoczne, a jeśli tak jest, to może to świadczyć o błędach popełnionych na etapie budowania. Skoro oglądamy ściany, od razu sprawdźmy kąty. Do tego przyda nam się kątownik (najlepiej stalowy), dzięki któremu można łatwo się zorientować, czy kąty są proste. Podobnie oceńmy podłogę. Uwaga, wąskie szczeliny przy ścianach to tzw. szczeliny dylatacyjne, dzięki którym podłoga swobodnie pracuje.
Wszystkie okna i drzwi balkonowe powinny się łatwo otwierać i zamykać. Jeśli stawiają opór, to trzeba składać w tej sprawie reklamację. Podobnie, jeśli szyby są porysowane lub popękane, a ramy okienne brudne ze śladami tynku lub cementu. Te zasady dotyczą drzwi wewnętrznych i zewnętrznych.
Po tym wszystkim pora na sprawdzenie instalacji. Do tego potrzebny nam jest projekt mieszkania, na którym powinny być zaznaczone schematy wszystkich instalacji, miejsca usytuowania gniazdek elektrycznych (policz, czy ich liczba na planie i w mieszkaniu się zgadza), punkty doprowadzenia wody.