Obowiązująca od grudnia, nowa ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym zawiera dwa ważne wykazy – praktyk nieuczciwych w każdych okolicznościach‚ które już z założenia wprowadzają w błąd (art. 7) i agresywnych praktyk rynkowych (art. 9). Praktyki takie są zakazane‚ gdy są jednocześnie sprzeczne z dobrymi obyczajami i w istotny sposób zniekształcają – lub choćby mogą to zrobić – zachowanie rynkowe przeciętnego konsumenta. Inaczej mówiąc – wpływają na jego decyzję w taki sposób, aby wybrał jakiś produkt. Co istotne, chodzi nie tylko o zachowanie przed zawarciem umowy‚ ale także podczas jej obowiązywania.
Pierwsza lista zawiera praktyki rynkowe‚ które są uważane za nieuczciwe w każdych okolicznościach i jednocześnie z góry zakłada się‚ że wprowadzają one konsumentów w błąd. W razie ewentualnych sporów sądowych z nami klient nie musi więc wykazywać‚ że takie działanie naszej firmy mogło wprowadzić go w błąd‚ bo przesądzają to same przepisy.
Lista ta zawiera różnorodne praktyki począwszy od działań reklamowo-marketingowych‚ a kończąc na serwisie zapewnianym tym‚ którzy już nabyli produkt lub usługę naszej firmy.
Dzięki nowym przepisom wzrosła ranga kodeksów dobrych praktyk‚ certyfikatów i innych oznaczeń‚ które mają w założeniu poprawić wizerunek firmy. Niestety‚ przepisy niekoniecznie idą w kierunku‚ w jakim życzyłyby tego sobie firmy. Posiadanie kodeksu dobrych praktyk przestaje być już tylko bowiem kolejnym chwytem marketingowym‚ ale staje się wiążące dla przedsiębiorcy. Kto nie chce serio stosować jego zapisów‚ to lepiej‚ aby z kodeksu zrezygnował‚ bo jego ignorowanie może być kosztowne. Nieuczciwą praktyką rynkową w każdych okolicznościach, i w dodatku wprowadzającą w błąd, jest bowiem podawanie przez przedsiębiorcę informacji‚ że zobowiązał się do przestrzegania kodeksu dobrych praktyk‚ gdy nie jest to zgodne z prawdą. Tak też będzie‚ gdy nasza firma twierdzi‚ że stosowany przez nią kodeks dobrych praktyk został zatwierdzony przez organ publiczny (np. przez prezesa UOKiK)‚ a nie jest to informacja prawdziwa. Tak samo jest‚ gdy nasza firma posługuje się certyfikatem‚ znakiem jakości lub innym równorzędnym oznaczeniem‚ a nie ma do tego uprawnienia. Nie wolno też przekonywać‚ że firma uzyskała stosowane uprawnienie od urzędników albo takie zatwierdzenie dotyczy jej praktyk rynkowych bądź produktu‚ gdy w rzeczywistości nie spełnia warunków tego zatwierdzenia. Co istotne‚ piętnowane są też analogiczne praktyki z powołaniem się na uprawnienia uzyskane np. od innej firmy‚ stowarzyszenia branżowego itp.
Firma przekonuje klientów‚ że jest autoryzowanym sprzedawcą znanego koncernu zagranicznego‚ a tymczasem jest ona jedynie zwykłym dystrybutorem (jakich jest też wielu innych) jego produktów na terenie Polski. Przedsiębiorca informuje też‚ że jego sztandarowy produkt żywnościowy jest polecany przez znane międzynarodowe zrzeszenie branżowe‚ ale nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. I jedno, i drugie jest zakazane.