„Mała rosyjska flaga wśród drzew, pośrodku niczego, twierdzą to jest granica” – jeden z zachodnich analityków opisał nagranie zrobione przez rosyjskich żołnierzy podobno na granicy obwodów donieckiego i dniepropietrowskiego.
„W ciągu ostatnich dni coraz więcej i więcej pojawia się (w internecie) nagrań rosyjskich prób wkroczenia do regionu dniepropietrowskiego. Rosyjscy żołnierze nagrywający te klipy już zostali zabici” – informowała niezależna grupa DeepState.
Od 7 czerwca rosyjskie dowództwo twierdzi, że jego oddziały pancerne „wdarły się do obwodu dniepropietrowskiego (…) i wyzwalają jego tereny”. Niezależni eksperci ustalili, że Rosjanie byli wtedy jeszcze ponad pół kilometra od umownej linii oddzielającej w stepie dwa ukraińskie obwody. We wtorek Rosjanie znów zaczęli chwalić się jej przekroczeniem, co by znaczyło, że trzy dni zajęło im przeczołganie się 500 metrów.
Kreml marzy o wielkiej ofensywie
Niemiecki dziennikarz Julian Röpcke i analitycy grupy Conflict Intelligence Team potwierdzają jednak, że Rosjanie przekraczali nieco mityczną granicę, ale wygląda to tylko jak walki o nadgraniczne wioski obwodu donieckiego. Nigdzie nie widać śladów ofensywy wojsk pancernych, o której informuje rosyjskie ministerstwo obrony.
Rosyjscy propagandziści już jednak zaczęli ogłaszać, że zagrożone są duże ukraińskie ośrodki przemysłowe leżące dalej nad Dnieprem: Dnipro oraz Zaporoże. – Zdobycie przez rosyjską armię przyczółków na prawym (zachodnim) brzegu Dniepru – po opanowaniu miast Dnipro i Zaporoże – wraz z przeprowadzeniem kolejnych operacji ofensywnych w ogólnym kierunku na Odessę i Tyraspol (stolica separatystycznego Naddniestrza w Mołdawii – red.) hipotetycznie może odciąć Ukrainę od Morza Czarnego – snuje swoje wizje rosyjski ekspert wojskowy Michaił Chodarionok.