Uszkodzone domy mieszkalne, zniszczone auta, dziesiątki pożarów w różnych częściach miasta – to bilans zmasowanego rosyjskiego ataku na Kijów, do którego doszło w nocy z poniedziałku na wtorek. Rosjanie odpalili ponad 300 dronów i kilka rakiet. W tym samym czasie drony atakowały też Odessę, gdzie uszkodzone zostały budynki m.in. oddziału położniczego, dworca kolejowego, centrum sportowego, a nawet zoo. W Kijowie zastanawiają się, czy to już była odpowiedź na ukraińską operację „Pajęczyna” (w wyniku której zniszczono lub uszkodzono kilkadziesiąt rosyjskich bombowców strategicznych), czy jeszcze nie.
Wojna Rosji z Ukrainą. Nikt nie jest w stanie przełamać impasu
W czasie trwającej od ponad trzech lat wojny z Rosją Ukraina doświadczyła już wielu podobnych zmasowanych ataków. Z pewnością będzie ich jeszcze więcej. Nie przyniosą Putinowi zwycięstwa, ale odbiorą życie kolejnym ofiarom rosyjskiego imperializmu. Propaganda Kremla przemilczy śmierć 17-letniego chłopaka, o którego życie przez kilka dni walczyli lekarze po bombardowaniu Sum 3 czerwca (zginęło wówczas sześć osób), nie pokaże zakrwawionych ciał przypadkowych przechodniów. Pochwali się natomiast kolejną okupowaną przez armię rosyjską bezludną wioską na pograniczu rosyjsko-ukraińskim.
Czytaj więcej
Przez ostatnie pół roku nastroje w państwie Putina radykalnie się zmieniły. Polska wciąż znajduje...
Opowieści o tak zwanych „postępach na froncie” to główna rubryka wszystkich rosyjskich mediów rządowych. Przez ponad trzy lata przekonują one Rosjan, że lada moment „docisną reżim w Kijowie” i obiecują całkowite zwycięstwo w wojnie z Ukrainą. I Putin doskonale zdaje sobie sprawę z tego kłamstwa. Na Kremlu wiedzą, że rosyjska armia nie jest w stanie w sposób radykalny przełamać impasu na froncie. Posuwa się żółwim tempem. Chcąc okupować Charków, Sumy, Dniepr i kolejne ukraińskie miasta, dyktator musiałby rozpocząć powszechną mobilizację. I zacząć musiałby od moskiewskich nocnych klubów, w których beztrosko bawią się dzieci rosyjskich elit. Musiałby też zamknąć granice, by poborowi nie uciekali np. do Kazachstanu czy na Kaukaz. Nie byłoby to możliwe bez jeszcze większego zaostrzenia represji, a być może i przywrócenia kary śmierci. Dlaczego Putin tego nie robi? Obawia się upadku gospodarki, rewolucji i buntu elit.
Kreml nie chce zatrzymać wojny. Jaki plan wobec Ukrainy ma Putin?
Jak przystało na funkcjonariusza KGB, myśli, jak uderzyć w plecy, zaskoczyć, zmanipulować i zasiać wątpliwości. Po to gra w negocjacje pokojowe z Donaldem Trumpem: by rozsadzić jedność Zachodu, doprowadzić do wstrzymania pomocy nad Dniepr i osamotnić Ukrainę. Putin bombarduje ukraińskie miasta, bo chce zamienić życie Ukraińców w piekło, z którego będą chcieli uciekać.