Nieprzekraczalną granicą wydatków na obronę w RFN wydawało się do niedawna 2 proc. PKB. To już przeszłość. Jak oświadczył niedawno nowy szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul (CDU), w grę wchodzi co najmniej podwojenie niemieckich wydatków na armię. Powtórzył to na spotkaniu z mediami w czasie zakończonej właśnie wizyty w USA.
W grę wchodzi przeznaczenie na obronę nawet 5 proc. PKB. Oprócz 3,5 proc. na Bundeswehrę dodatkowo 1,5 proc. miałoby zostać wykorzystane na rozbudowę infrastruktury w postaci dróg czy mostów, która służyć może także celom militarnym. Oznacza to, że zamiast obecnych 90 mld rocznie Niemcy przymierzają się do wydatkowania na obronę 225 mld euro rocznie. Osiągnięcie tego poziomu miałoby nastąpić już w roku 2031.
Rewolucja w podejściu do spraw obrony. Pewne zastrzeżenia ma współrządząca SPD
Po likwidacji w tym roku – jeszcze przed objęciem władzy przez obecny rząd – tzw. hamulca kredytowego nie ma powodów do obaw o środki finansowe. W nowych regulacjach budżetowych przewidziano, że na obronę możliwe jest zaciągnięcie nowych kredytów i to bez ustalenia ich górnej granicy. Wszystko to stanowi prawdziwą rewolucję w podejściu rządu w Berlinie do problematyki obronnej. Ale to nie oznacza, że dyskusje na ten temat w Berlinie zostały zakończone.
Socjaldemokratyczna SPD, partner koalicyjny chadeków w rządzie Merza, ma pewne zastrzeżenia. O ile Boris Pistorius, minister obrony z ramienia SPD, sprzeciwia się jedynie wpisaniu do budżetu na trwałe wydatków na poziomie 5 proc., to nie brak ważnych polityków tej partii, dla których jest to pomysł „zwariowany”.
Czytaj więcej
Kanclerz Merz jest za zaostrzeniem kursu wobec Rosji, lecz w sprawie polityki wobec Kijowa nie ma...