Europejska konkurencja w kosmosie
Takie osiągnięcia ukształtowały już pół wieku europejskiej eksploracji kosmosu, a ESA pozostaje nadal najważniejszą dźwignią rozwoju sektora kosmicznego w Europe. Jednak w kolejnych dziesięcioleciach będzie musiała funkcjonować w coraz bardziej złożonym pejzażu geopolitycznym.
Nie chodzi tylko o umacnianie się USA i Chin w globalnym systemie polityczno-technologicznym. Europejski „ekosystem kosmiczny” nie znalazł jeszcze sposobu na chroniczną fragmentację działań. Wprawdzie Komisja Europejska i ESA skutecznie definiują wielkie programy flagowe (Copernicus, Galileo, IRIS²) i zamierzają znacząco, bo nawet dwu-, trzykrotnie zwiększyć nakłady na kosmos w kolejnym Programie Ramowym UE (z 20 mld euro do 40-50 mld euro). Jednak robią to równoważąc silną rywalizację narodową. Dlatego raport Draghiego, który skrytykował tzw. zasady geo-return (inwestycyjnego zwrotu geograficznego) zidentyfikował pilną potrzebę uzdrowienia europejskiej konkurencyjności i bardziej przemyślanego rozwoju sektora kosmicznego w UE.
Podwójne kosmiczne wyzwanie dla Polski
Te sejsmiczne zmiany całego ekosystemu odbywają w kluczowym momencie turbulencje na rynkach, reindustralizacji Europy i przejścia od „cywilnego charakteru programów kosmicznych” do „podwójnego zastosowania”. Największe potęgi kosmiczne, takie jak Francja, Niemcy, właśnie odświeżają swoje długofalowe strategie narodowe dla sektora kosmicznego. To te kraje, wraz z Włochami, będą nadawać nowy ton kolejnym dekadom rozwoju europejskiego przemysłu skomicznegop. Dla mniejszych, takich jak Polska, które nareszcie uwierzyły i zainwestowały w swój innowacyjny potencjał, taka sytuacja to podwójne wyzwanie.
Podwójne, bo następuje duże wzmocnienie koalicji kluczowych państw jako silnika zmian w Europejskim Programie Kosmicznym. Celem tego jest wypracowanie jasnego podziału ról (polityka, finansowanie, technologiczne specjalizacje) i jednolitego europejskiego stanowiska wobec globalnej konkurencji ze strony USA i Chin.
Symbolem tego procesu jest zbliżająca się fuzja „kosmicznych odnóg” europejskich championów przemysłowych, czyli Airbusa, Thalesa i Leonardo, w jeden wielki podmiot. Podlega to właśnie ocenie antytrustowej w Europie. Jeśli unijni regulatorzy antymonopolowi dadzą zielone światło na fuzję, to na orbicie europejskiego przemysłu kosmicznego narodzi się podmiot o skali zdolnej stawić czoło zarówno SpaceX, jak i państwowym gigantom z Chin.
Dla ESA to początek nowej drogi w kierunki dużo większej samodzielności technologicznej. Będzie to też wymagać dużo większego instytucjonalnego uspójnienia działań na linii Unia - ESA.