W czterech miejscach na granicy rosyjsko-ukraińskiej wybuchły walki. Ich natężenie i sama skuteczność ataku nie jest znana. Tak, jak niewiadomą pozostaje liczebność atakujących i ich zdolności bojowe. Można przypuszczać, że gdyby znaleźli się na froncie, gdzie walki mają takie natężenie, jak w okolicach Awdijiwki czy Bachmutu, mogliby nie dać sobie rady.
Ale zaatakowali z dala od obecnej linii frontu, najprawdopodobniej celując w takie miejsca, gdzie armia Kremla nie zdążyła jeszcze zbudować pasów umocnień nadgranicznych. Miejsce gra na ich korzyść.
Czytaj więcej
– Naszym celem jest zniszczenie reżimu Putina, a już później będziemy się martwić o całą resztę – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksiej Baranowski z Legionu „Wolność Rosji”, który wraz z innymi formacjami ochotniczymi wkroczył na teren Rosji.
Walki zbrojne w Rosji tuż przed wyborami prezydenckimi
Mimo wszystko zagrożenie czysto wojskowe z ich strony nie jest duże. Wątpliwe, by byli w stanie opanować większe miasta, jak np. Biełgorod, nie mówiąc już o półmilionowym i dość odległym od granicy Kursku.