„Mój tata. Mój bohater. Nadal w niewoli” – brzmi napis na odręcznie narysowanym plakacie, który w niedzielę w Zaporożu trzymała kilkuletnia dziewczynka. Wielu dzieciom na Ukrainie wojna już na zawsze odebrała ojców, wiele nie traci nadziei i czeka na ich powrót z rosyjskiej niewoli.
Kilkaset osób, krewnych ukraińskich jeńców wojennych, protestowało w niedzielę na ulicach Zaporoża, Kijowa i nawet Warszawy. Apelowali nie tylko do władz w Kijowie, ale też do światowej opinii publicznej, by naciskano na Rosję w sprawie uwolnienia ich bliskich. Niektórzy znajdują się w rosyjskich łagrach dla jeńców od początku wojny, od lutego 2022 roku.
Czytaj więcej
To może być przełom w śledztwie Międzynarodowego Trybunału karnego w Hadze. Pułkownik rosyjskiego wywiadu i były instruktor Grupy Wagnera uciekł do Holandii. Jest gotów zeznawać o rosyjskich zbrodniach na Ukrainie i zbrodniarzach wojennych.
Oficjalnie w Kijowie mówią o ponad 2 tys. przetrzymywanych w Rosji ukraińskich jeńcach wojennych. Aktywiści ukraińscy twierdzą zaś, że Władimir Putin ma znacznie więcej zakładników, często skazywanych w Rosji lub na terenach okupowanych na wieloletnie wyroki.
– Chodzi o dziesiątki tysięcy ukraińskich jeńców, w tym również osoby cywilne, porwane przez Rosjan na początku okupacji. To są m.in. mówiący po ukraińsku nauczyciele szkół, proukraińscy aktywiści, samorządowcy i wszyscy, którzy nie poparli okupacji. Takich ludzi wyprowadzano z domów i wywożono do Rosji – mówi „Rzeczpospolitej” Natalia Panczenko, szefowa działającej od lat w Polsce inicjatywy Euromaidan Warszawa, która w niedzielę organizowała przypominającą o ukraińskich jeńcach akcję na stołecznym Starym Mieście. Twierdzi, że Ukraińcy w rosyjskich łagrach przebywają w strasznych warunkach.