Rosja wciąż może otworzyć drugi front w Mołdawii. "Armia Mołdawii nie istnieje"

Rosyjscy generałowie nie porzucili myśli o rozszerzeniu konfliktu z Ukrainy na sąsiednie kraje.

Publikacja: 10.05.2022 21:00

Prezydent Mołdawii, Maia Sandu

Prezydent Mołdawii, Maia Sandu

Foto: AFP

Separatyści z Naddniestrza znów informują o tajemniczych atakach dronów na lądowiska w rządzonej przez siebie części Mołdawii. Ich przywódcy twierdzą, że maszyny odleciały w stronę ukraińskiej granicy.

Dwa tygodnie wcześniej przez separatystyczny region nad Dniestrem przetoczyła się fala równie tajemniczych ataków terrorystycznych. Wyleciały w powietrze ogromne anteny rosyjskiego radia koło wioski Majak, a budynek miejscowego „ministerstwa bezpieczeństwa” został ostrzelany z ręcznych granatników. Ani wtedy, ani obecnie nikt też nie zginął w atakach. Nie złapano żadnych sprawców, ale zarówno separatyści, jak i dowództwo rosyjskich oddziałów stacjonujących w Naddniestrzu oskarżyli Ukrainę o ich dokonanie.

– Takie granatniki są na wyposażeniu armii Rosji, Naddniestrza i Gabonu. No, na pewno nie byli to Gabończycy – odpowiedział wtedy na te oskarżenia mołdawski wiceminister spraw wewnętrznych Sergiu Diaconu.

Teraz w obecności sekretarza generalnego ONZ António Guterresa premier Mołdawii Natalia Gavrilita po prostu zażądała wycofania rosyjskich wojsk z Naddniestrza jako głównego źródła niestabilności w całym regionie. – Poczucie odpowiedzialności panujące po tej stronie Dniestru zapobiegnie wszelkim zagrożeniom Mołdawii – odpowiedział jej Guterres, wyglądający na zaskoczonego.

Czytaj więcej

Naddniestrze: Znaleziono drona z materiałem wybuchowym. Rusza śledztwo

Nie tylko w Kiszyniowie, ale i w Kijowie uważają, że to rosyjska armia od dwóch tygodni próbuje sprowokować kolejny konflikt na zapleczu frontu rosyjsko-ukraińskiego. Jakikolwiek wybuch walk w Naddniestrzu natychmiast wciągnąłby do nich 1,5-tys. oddziały rosyjskie stacjonujące u separatystów i stanowiłby zagrożenie dla największego ukraińskiego portu Odessy (leżącej ok. 70 km od granicy tego regionu).

Kontyngent rosyjski wsparty zostałby liczącymi 7–10 tys. żołnierzy oddziałami separatystów. Mołdawska armia licząca 5 tys. żołnierzy, źle uzbrojonych i niezbyt dobrze wyszkolonych, byłaby łatwym łupem Rosjan. – Tak naprawdę to mołdawska armia nie istnieje, to fikcja – uważa rosyjski ekspert wojskowy Siergiej Biełousow.

Mołdawska armia licząca 5 tys. żołnierzy, źle uzbrojonych i niezbyt dobrze wyszkolonych, byłaby łatwym łupem Rosjan

Wraz z pierwszymi zamachami w Naddniestrzu zastępca dowódcy rosyjskiego Centralnego Okręgu Wojskowego generał Rustam Minniekajew oświadczył, że jednym z celów najazdu na Ukrainę będzie opanowanie lądowego korytarza do Naddniestrza. Gdy nadeszły informacje o najnowszych atakach w regionie, okazało się, że generał prawdopodobnie dostał awans i jest już „pełniącym obowiązki dowódcy” Okręgu. W każdym razie w takim charakterze przyjmował paradę wojskową 9 maja w Jekaterynburgu.

– Rosja chce sprowokować konflikt, do którego chce też bezpośrednio wciągnąć kraje NATO. Od lokalnego konfliktu (wojna w Donbasie) do regionalnego (wojna z Ukrainą), potem konflikt wielostronny (z ewentualnym udziałem Mołdawii i członka NATO Rumunii), a dalej konflikt z całym NATO, które Rosja będzie szantażowała użyciem broni jądrowej – przedstawia logikę przynajmniej części rosyjskich polityków i generałów ukraiński ekspert Hryhoryj Perepelica.

Sam Putin nie przedstawił żadnej nowej idei w sprawie wojny w Ukrainie. – (Wystąpienie prezydenta 9 maja) putinowska nomenklatura uznała za powiedzenie: jest beznadziejnie, róbcie, co sami wymyślicie – uważa rosyjski opozycjonista Władimir Miłow. W tej sytuacji szczególnie groźne mogą być inicjatywy i pomysły poszczególnych wysokich rangą rosyjskich generałów, takich jak Minniekajew.

– Wyżsi rangą przedstawiciele rosyjskich władz państwowych już mówili o tym, że konieczna jest okupacja Mołdawii. Mamy świadomość zagrożenia, cały czas utrzymujemy kontakt z sąsiadami – przypomniał doradca biura prezydenta Ukrainy Ołeksij Arestowycz.

Na razie jednak Mołdawii udało się doprowadzić do spotkania z przywódcami separatystów. Zapewnili oni, że nie przeprowadzili i nie zamierzają prowadzić mobilizacji. Politycznie ciążą ku Rosji i korzystają z jej ochrony, ale wraz z postępującą integracją Kiszyniowa z UE oni też zarabiają na handlu z Europą. Obecnie 80 proc. eksportu Naddniestrza idzie do Unii (poprzez Mołdawię, do której strefy celnej region należy) i jego liderzy bardzo nie chcieliby tego stracić.

Separatyści z Naddniestrza znów informują o tajemniczych atakach dronów na lądowiska w rządzonej przez siebie części Mołdawii. Ich przywódcy twierdzą, że maszyny odleciały w stronę ukraińskiej granicy.

Dwa tygodnie wcześniej przez separatystyczny region nad Dniestrem przetoczyła się fala równie tajemniczych ataków terrorystycznych. Wyleciały w powietrze ogromne anteny rosyjskiego radia koło wioski Majak, a budynek miejscowego „ministerstwa bezpieczeństwa” został ostrzelany z ręcznych granatników. Ani wtedy, ani obecnie nikt też nie zginął w atakach. Nie złapano żadnych sprawców, ale zarówno separatyści, jak i dowództwo rosyjskich oddziałów stacjonujących w Naddniestrzu oskarżyli Ukrainę o ich dokonanie.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Ukraina rozmawia z partnerami o atakach na terytorium Rosji. Jakie są rezultaty?
Konflikty zbrojne
Prokurator MTK chce aresztu dla Netanjahu i przywódcy Hamasu
Konflikty zbrojne
Izrael zamierza poszerzyć działania w Rafah. Wierzy, że znajdzie zakładników
Konflikty zbrojne
Feliks Dzierżyński znów nie żyje. Zginął w Ukrainie
Konflikty zbrojne
Rosyjska ofensywa ostatecznie utknęła. Eksperci jednak nie chcą uwierzyć, że to już jej koniec
Materiał Promocyjny
Technologia na etacie. Jak zbudować efektywny HR i skutecznie zarządzać kapitałem ludzkim?