To była potęga ukraińskiej metalurgii, jeden z największych tego typu zakładów w Europie, monopolista w produkcji niektórych wyrobów. Kombinat ruszył jeszcze na początku lat 30. Pracę przerywał tylko raz – po okupacji Mariupola przez hitlerowskie Niemcy w 1941 roku. Armia niemiecka wysadziła wówczas w powietrze wielkie piece i koksownie. Zakład ponownie ruszył już po zakończeniu II wojny światowej w 1945 roku.

Dzisiaj teren kombinatu zajmuje powierzchnię 11 kilometrów kwadratowych, porównywaną do powierzchni np. polskiego Płońska. Ma też kilka pięter pod ziemią oraz ciągnące się przez ponad 20 kilometrów przejścia i korytarze. Znajdują się tam schrony bombowe zbudowane na wypadek wojny w czasach komunistycznych. Przedstawiciele władz w Kijowie szacowali, że schrony wytrzymują uderzenie bomb, których waga nie przekracza jednej tony. Na terenie niezdobytego wciąż przez Rosjan zakładu od tygodni walczy około 1000 ukraińskich żołnierzy piechoty morskiej oraz pułku Azow, o życie walczy tam też około 500 rannych. W podziemnych korytarzach ukrywa się kilkaset cywilów, w tym matki i dzieci. Negocjatorzy Kijowa uczestniczący w trwających od tygodni rozmowach z Rosją zaproponowali rosyjskiej stronie przeprowadzić rozmowy w Mariupolu i zabrać z terenu kombinatu obrońców oraz cywilów.

Czytaj więcej

Dwa miesiące walk przyniosły Ukrainie straszne straty, ale i ośmieszyły Putina wraz z jego imperium

Tymczasem Władimir Putin w czwartek spotkał się z ministrem obrony Siergiejem Szojgu, który raportował o „wyzwoleniu Mariupola” i przejęciu kontroli nad miastem przez rosyjską armię, poza terenem zakładu Azowstal. Bilans takiego „wyzwolenia”, jak podaje ukraińska strona, wygląda następująco – ponad 20 tys. zabitych i zmarłych z głodu cywilów oraz ponad 90 proc. zniszczonej infrastruktury miasta. Szojgu raportował, że rosyjska armia potrzebowałaby czterech dni, by zdobyć teren zakładu. Putin jednak rozkazał wstrzymać ofensywę i zablokować teren kombinatu „tak, by mucha się nie przedostała”. Tłumaczył to troską „o życie i zdrowie rosyjskich żołnierzy”. – Nie trzeba wchodzić do tych katakumb i łazić pod ziemią – mówił.

– Nie zrobił tego z pobudek humanitarnych, nie troszczy się też specjalnie o życie rosyjskich żołnierzy, których według niezależnych szacunków zginęło już ponad 15 tys. Chodzi o to, że rosyjskie siły doznały tam klęski, bo to strefa przemysłowa, nie są tam skuteczne czołgi czy transportery, liczy się umiejętność w walce pozycyjnej – mówi „Rzeczpospolitej” Ołeksij Melnyk, ekspert ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z kijowskiego Centrum Razumkowa. – Co będzie dalej? Chciałbym się mylić, ale przepuszczam, że Putinowi chodziło o wstrzymanie jedynie naziemnej operacji. Prawdopodobnie zasypią teren zakładu ciężkimi, ponad 500-kilogramowymi bombami – dodaje. Jak twierdzi, walka obrońców Mariupola bardzo skompromitowała Rosję. – Pokazuje, że cała ich potęga militarna w dużej mierze była jednym wielkim blefem – dodaje.