W hangarach firmy FFG w Flensburgu, zajmującej się modernizacją pojazdów wojskowych, stoi setka czołgów Leopard 1, wycofanych z Bundeswehry. Jest tam też wiele pojazdów wojskowych, w tym 60 samobieżnych moździerzy, które sprawdziłyby się w obronie Donbasu. Pierwsze egzemplarze mogłyby wyruszyć na wschód w krótkim czasie.
Firma wstrzymuje się z przygotowaniem sprzętu do wysyłki i czeka na decyzję Berlina. Na „nie” jest jednak kanclerz Olaf Scholz (SPD). Jego zdaniem przekazanie czołgów zwiększyłoby niebezpieczeństwo wciągnięcia Niemiec w wojnę. Wbrew opiniom niektórych ekspertów ma też wątpliwości, czy ukraińska armia potrafiłaby efektywnie wykorzystać ten sprzęt.
Jednocześnie dostawom sprzętu będącego na wyposażeniu Bundeswehry sprzeciwia się Christine Lambrecht (SPD), szefowa resortu obrony, uznając za niedopuszczalne osłabienie zdolności bojowej armii. W rządzie trwa o to spór. Koalicjanci z ugrupowania Zielonych są za natychmiastową dostawą, podobnie jak FDP.
Czytaj więcej
Cierpienie Ukrainy nie pozostawia nikogo obojętnym. Czujemy nieskończony smutek z powodu ofiar i – trzeba też powiedzieć – wielki gniew na prezydenta Rosji i tę bezsensowną wojnę - powiedział po wirtualnym spotkaniu przywódców USA, UE i NATO kanclerz Niemiec Olaf Scholz.
Na razie Berlin podjął decyzję o zwiększeniu w tym roku pomocy finansowej na cele militarne krajów partnerskich z 225 mln euro do 2 mld, z czego połowa z przeznaczeniem dla Ukrainy. Potężna suma, dzięki której można byłoby dostarczyć nie tylko cały sprzęt z magazynów w Flensburgu, ale i 50 wycofanych z armii dział przeciwlotniczych Gepard oraz kilkadziesiąt wozów bojowych piechoty Marder. Te ostatnie są w posiadaniu koncernu Rheinmetall i przed wysyłką musiałyby zostać przygotowane. Ma to zająć kilka miesięcy, wobec czego koncern zaproponował Bundeswehrze, aby ta przekazała kilkadziesiąt sprawnych marderów Ukrainie, a Rheinmetall dostarczy armii nieco później taką samą liczbę wozów. Rząd tę propozycję jednak odrzucił.