– Jeszcze jeżdżą samochody i działa internet, ale wokół wali się wszystko: projekty, biznesy, media, ludzie uciekają – skonstatował rosyjski scenarzysta i reżyser Siergiej Miedwiediew.
Jednak z Rosji nie tak łatwo wyjechać. Rządowa agencja transportu lotniczego Rosawiacja rekomendowała przewoźnikom, by odwołali zagraniczne loty. Ceny biletów w tych liniach, które jeszcze latają, sięgają nieba. Jeszcze w czwartek za rejs do stolicy Armenii płacono 1,5 tys. dolarów, następnego dnia – trzy razy tyle. Do Erywania ucieka nie tylko liczna w Rosji ormiańska diaspora, lecz i Rosjanie. Przed weekendem zwiększono ilość rejsów z Rosji do Erywania ze zwykłych 3–4 dziennie do 24–37. Są jeszcze tureckie linie lotnicze. – Leciałem samolotem, który w ostatniej chwili zamieniono na największy, jaki znaleziono: Boeing 777 – wspomina Aleksiej, który w połowie tygodnia odleciał do Stambułu.
Od rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę 24 lutego, codziennie w wielu miastach odbywają się antywojenne manifestacje
Równie oblężone są połączenia lądowe, głównie z Petersburga do Finlandii.
Wydostać się z Rosji nie jest łatwo przede wszystkim dlatego, że na lotniskach i dworcach zwiększono posterunki kontrwywiadu FSB. – No co, Mark, uciekacie? A co sami myślicie, kochacie Putina? – wspominał rozmowę z agentemi pasażer, któremu udało się odlecieć do Baku. Z kraju uciekają nawet ludzie bliscy Putinowi, i to wraz z rodzinami. Córka ministra obrony Siergieja Szojgu Ksenia wylądowała aż w Dubaju.