#StrajkDlaKlimatu, czyli jak młodzież dorosłych zawstydza

„Nie ma planety B” – to jedno z haseł na transparentach widzianych w piątkowe przedpołudnie w ponad dwóch tysiącach miast, w 125 krajach na całym świecie. Młodzież wyszła na ulice, by walczyć o swoją przyszłość. Patrząc bowiem na tempo zmian klimatycznych, kumulacja wynikających z nich katastrofalnych skutków przypadnie na lata ich świetności. Obowiązkiem nas, dorosłych, jest wesprzeć młodzież w tej walce. A nie lekceważąco kazać wracać na lekcje i proponować sprzątać parki.

Aktualizacja: 15.03.2019 21:31 Publikacja: 15.03.2019 17:45

#StrajkDlaKlimatu, czyli jak młodzież dorosłych zawstydza

Foto: AFP

Tak jakby niepozostawianie – jakkolwiek karygodne – śmieci po sobie miało zmniejszyć emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Ale wrócę do propozycji z jakimi wyszedł do młodzieży, jeszcze przed demonstracjami, mój redakcyjny kolega. Zmierzyć się trzeba również z kilkoma porównaniami i tezami, padającymi w owym tekście.

„Warto uczyć i zacząć od własnego czystego podwórka, własnych chodników i pobliskiego parku i lasu. Bo to nasz świat, na który mamy wpływ, a wagary dla abstrakcyjnej obrony klimatu to para w gwizdek i... stracone lekcje” – pisał Tomasz Pietryga.

Zgoda. Warto, a nawet trzeba uczyć. Ale nie tylko i wyłącznie kultury osobistej, czego efektem jest zachowanie czystości wokół siebie. Uczyć trzeba, że człowiek jest tylko - a nie aż – jedną z setek części składowych ekosystemu zwanego Ziemią. I że każda, jednostkowa rezygnacja z foliowej torebki w sklepie ma znaczenie, bo jeśli to samo zrobią miliony innych, wtedy do atmosfery trafi mniej dwutlenku węgla, a morza i oceany będą czystsze. Nie jutro oczywiście, ale wtedy gdy dzisiejsza młodzież będzie dorosła już tak.

Wiedza, która mogłaby być zdobyta na „straconych lekcjach” nie przyniesie młodemu człowiekowi korzyści w dorosłym życiu porównywalnych – choćby w niewielkim stopniu - z możliwą w efekcie strajku refleksją u dorosłego decydenta, że ten klimat to jednak nie jest coś abstrakcyjnego i warto na przykład przyspieszyć z projektami ograniczającymi problem smogu. Komisja Europejska szacuje, że rocznie w Polsce smog zabija 44 tysiące osób. Na całym świecie, wedle danych Światowej Organizacji Zdrowia, z powodu zanieczyszczeń powietrza rocznie umiera 7 milionów ludzi. To tak a propos owej abstrakcyjności.

Zresztą podobne – mówiące o tym, że jest to abstrakcja - podejście do zmian klimatycznych funkcjonuje szerzej w „dorosłej” opinii publicznej. Dość wspomnieć prezydenta Andrzeja Dudę, który przyznał, że nie wie na ile w rzeczywistości człowiek przyczynia się do zmian klimatycznych.

Wszystkim myślącym podobnie polecam rozmowę z jednym z 257 naukowców podpisanych pod oświadczeniem opublikowanym zanim młodzież wyszła na ulice miast. Albo chociaż ten cytat: „Niniejszym zdecydowanie potwierdzamy, że w środowisku naukowym panuje konsensus, wskazywany przez młodzież jako podstawa ich oburzenia i protestu: klimat się ociepla, a przyczyną tego jest działalność człowieka. Szybkie i bardzo znaczące ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do atmosfery jest podstawowym warunkiem uniknięcia przez ludzkość klimatycznej katastrofy”. A ta nie jest tak odległa. Z raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatu przy ONZ opublikowanego jesienią 2018 roku wynika, że mamy 12 lat na zatrzymanie globalnego ocieplenia na poziomie 1,5 stopnia. Wyższe poziomy to w najlepszym wypadku gigantyczne wydatki, liczone w dziesiątkach bilionów dolarów. Wzrost temperatury o 3 stopnie będzie według naukowców początkiem katastrofy.        

Młodzież na całym świecie organizując strajk klimatyczny pokazała nam – dorosłym – jeszcze jedno: że w ferworze codzienności, rozwiązywaniu doraźnych problemów czy abstrakcyjnej po wielokroć politycznej połajanki musimy znaleźć czas i wspólny język, by zmierzyć się z wielkimi wyzwaniami. One bowiem już stoją w progu teraźniejszości, a pozostawione same sobie zburzą nam przyszłość. Nie tę ograniczoną kolejnymi wyborami, a czas, w którym przyjdzie wieść dorosłe życie teraz protestującym.

I zamiast – jak redaktor Tomasz Pietryga – porównywać protest młodzieży do „pierwszomajowych marszów młodzieży w obronie pokoju na świecie, których haseł i spontaniczności strzegli dyskretnie ideolodzy” cieszmy się, że im się chce, że potrafią się sami skrzyknąć, że obchodzi ich coś więcej niż PiS, PO, 500+ czy wieżowce, że różniąc się pewnie na co dzień mają wspólne cele i że nie jest to postulat obniżenia ceny awokado oraz kawy latte na mleku sojowym. Tak się bowiem kształtuje kolejne pokolenie społeczeństwa obywatelskiego. Ludzi zaangażowanych w tworzenie czegoś razem, którzy nie ograniczają się w dbaniu tylko do własnego podwórka. Oni będą już niedługo rządzić i układać świat, w którym my – dziś dorośli – będziemy na emeryturze.

I obyśmy mieli wtedy czym oddychać.  

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Migracja w UE, czyli pyrrusowe zwycięstwo Kaczyńskiego nad Tuskiem
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Jak zostać memem? Podbój internetu w stylu Jacka Protasiewicza zawsze kończy się tak samo
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Po ataku Iranu na Izrael. Zachód musi być i policjantem, i strażakiem
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Prawo do aborcji nie równa się obowiązkowi jej przeprowadzenia
Komentarze
Marzena Tabor-Olszewska: Co nas – kobiety – irytuje w temacie aborcji