Chyba najgorszym scenariuszem, który mógłby się wypełnić w naszym kraju, byłoby nie tyle pojawienie się nad Wisłą koronawirusa, ile sytuacja, w której bezpieczeństwo Polaków stałoby się przedmiotem politycznej wojny. Niestety światowa epidemia koronawirusa przyszła do Polski akurat w czasie kampanii wyborczej, ale nie łudźmy się, w każdym innym terminie politycy potrafią przedmiotem polsko-polskiej wojny uczynić niemal każde zagadnienie. Sprawy mniej i bardziej ważne, poważne czy błahe...
Tym razem sytuacja jest o tyle krytyczna, że w przypadku koronawirusa panika może być nawet bardziej niebezpieczna niż następstwa zarażenia. Kolejni eksperci wieszczą, że epidemia może doprowadzić światową gospodarkę do recesji. Panika bywa bowiem równie silnym bodźcem wywołującym kryzys, jak upadek instytucji finansowych. W obu przypadkach rządzi strach, a ten działa jak samospełniająca się prognoza, wpływając na kondycję gospodarki. Obawiam się, że jak to bywa w przypadku kryzysów finansowych, najwięcej stracą na tym najsłabsi.
Ale nie tylko gospodarka może ucierpieć na panice. Na strachu żerują też wszelkiego rodzaju oszuści i hochsztaplerzy. Strach może też stać się potężnym narzędziem politycznego wpływu. Dlatego źle by się stało, gdyby politycy wzięli się za głowy pod pretekstem walki z koronawirusem.
To jednak nie oznacza, że należy udawać, że nic się nie dzieje, że zagrożenie nie istnieje. Owszem, istnieje. Jest niemal pewne, że wirus dotrze do naszego kraju. Zarazem bez wątpienia odpowiedzialni za bezpieczeństwo Polaków są ci, którzy aktualnie sprawują władzę – władza to nie tylko przywileje, ale przede wszystkim kolosalna odpowiedzialność. Oczywiste jest też, że politycy opozycji mają prawo i obowiązek rozliczać rządzących z tego, jak wypełniają swoje zobowiązania. Ale tym, czego nie wolno ani jednym, ani drugim, jest wprowadzanie obywateli w błąd i dezinformowanie społeczeństwa. Dezinformacją w przypadku opozycji jest nieuzasadnione sianie paniki, w przypadku rządzących zaś – bagatelizowanie zagrożenia.
Dlatego warto w tym miejscu zaapelować do polityków w Polsce – bez względu na to, czy akurat są u władzy, czy w opozycji – o odpowiedzialność. Choć mając w pamięci to, jak jeszcze kilka dni temu politycy wszystkich opcji uczynili chorych na raka zakładnikami politycznej wojny, nie byłbym przesadnym optymistą, że taki apel przyniesie pozytywne skutki.