“Ropa staje się materialną bazą ofensywy krajów dyktatorskich w świecie” - zauważa Osiatyński, wymieniając m.in. Rosję, Iran, Wenezuelę i Kazachstan. Profesor prowadzi ten łańcuszek przyczyn oraz skutków dalej i dochodzi aż do największego winowajcy: Chin, głównego pożeracza światowych zasobów energii. “Kupując tańsze chińskie towary, podtrzymujemy nieludzki system wyzysku nie tylko w Chinach, ale także w krajach, od których Chiny kupują ropę” - pisze. “Marnotrawstwo energii, zwłaszcza ropy naftowej i jej pochodnych, sprzyja dyktaturom i osłabia ruchy demokratyczne na świecie”.
Co trzeba zrobić, żeby uniknąć wyrzutów sumienia? Jeździć toyotą prius, jak proponuje Osiatyński. Toyota prius ma bowiem silnik hybrydowy, dzięki któremu zanieczyszcza środowisko w dużo mniejszym stopniu niż jakikolwiek inny “zwykły” samochód.
Niestety, muszę zdradzić panu profesorowi przerażającą prawdę: toyota produkuje swoje priusy m.in. w? Chinach. Płaci tam podatki, wspierając i legitymizując brutalny, komunistyczny reżim. A pan profesor Osiatyński, reklamując priusa, przyczynia się do dławienia demokracji w Państwie Środka.
Co gorsza, drugą marką, którą reklamuje prof. Osiatyński w swoim artykule, jest Prokom. A właściciel tej firmy, dziwnym trafem, prowadzi właśnie naftowe interesy z innym reżimem - kazachskim. Biedny Ryszard Krauze. Wiktor Osiatyński chciał dobrze, a mimowolnie oskarżył znanego biznesmena o wspieranie “opartej na nierównościach dyktatury”.
Gdyby pan profesor chciał w kolejnym tekście namawiać nas np. do używania energooszczędnych żarówek, to chciałbym mu tylko nieśmiało przypomnieć, że jednym z największym eksporterów tego asortymentu są Chiny. Także w produkcji turbin wiatrowych Chińczycy przymierzają się do światowej ekspansji. O rowerach (wszak to najbardziej ekologiczny środek transportu) już nawet nie wspomnę.