Mam na myśli oczywiście mozolne składanie z papierowych strzępków, wypełniających 16 tysięcy worków, 46 milionów dokumentów przemielonych w ostatnich tygodniach istnienia przez wschodnioniemiecką Stasi. Kilkanaście lat ciężkiej pracy dobrze opłacanych specjalistów, a ostatnio 30 milionów euro wyasygnowanych przez niemieckie władze na specjalny program komputerowy składający ocalałe fragmenty w całość – o ile mi wiadomo, nikt w Niemczech nie kwestionuje sensu tych wysiłków ani asygnowanych na nie kwot.
Porównajmy to z bełkotem naszych "autorytetów" o "ubeckim szambie" i "grzebaniu się w nieczystościach" – od szacownej pani profesor oznajmiającej autorytatywnie, że normalnie będzie w Polsce dopiero wtedy, gdy wszystkie papiery z IPN zostaną wyrzucone na śmietnik, a "młodociani" historycy Instytutu zostaną zmuszeni do przekwalifikowania się na mediewistów, aż po dziewczątko z telewizji cieszące się w wywiadzie, że "po przegranej IV RP atmosfera w Polsce stała się mniej duszna", bo ono, dziewczątko, "naprawdę woli iść przed siebie, niż patrzeć, jak otwiera się kolejne archiwa". Taka jest obiegowa mądrość naszych, za przeproszeniem, elit, które skądinąd uwielbiają powoływać się na przykład Zachodu.
A Niemcy tymczasem otwierają (ba, odtwarzają ze strzępów) kolejne archiwa, budują muzea, produkują filmy historyczne i łożą na celebrowanie rocznic. Owszem, popierają też amnezję i głupotę cytowaną powyżej – ale nigdy u siebie. Tylko w Polsce.
Skomentuj na[link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2008/03/20/niemieckie-puzzle/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/mail]