Tym bardziej teraz, gdy prokuratura zarzuciła sopockiej konserwator zabytków sfałszowanie dokumentu mającego chronić włodarza Sopotu, oskarżonego przez trójmiejskiego biznesmena Sławomira Julkego o złożenie mu korupcyjnej propozycji.
Śledczy uważają, że miejska urzędniczka poświadczyła nieprawdę w dokumentach i złożyła fałszywe zeznania. Chodzi o opinię w sprawie sopockiej kamienicy, którą chciał przebudować Julke. Jego zdaniem w marcu tego roku Jacek Karnowski domagał się od niego dwóch z pięciu mieszkań, które powstałyby na strychu. Prezydent miał ich zażądać w zmian za pomoc w uzyskaniu od swoich urzędników pozwolenia na rekonstrukcję budynku.
Śledztwo i postawienie zarzutów sopockiej konserwator zabytków rzuca nowy snop światła na to, co się działo w tamtejszym magistracie. A trzeba dodać, że to najpewniej nie koniec złych wieści z Sopotu. Prokuratura Krajowa wszczęła bowiem kontrolę wcześniej niepodjętych lub umorzonych 33 spraw, które dotyczyły urzędu miasta lub władz Sopotu, i co najmniej w trzech z nich stwierdzono uchybienia mogące mieć wpływ na decyzje o umorzeniu postępowań.
Bardzo ciekawe, co w tej sytuacji zamierza uczynić Platforma Obywatelska, której politycy od kilkunastu lat (przed powstaniem PO – pod szyldem innych ugrupowań) rządzą Sopotem, a od dziesięciu lat robią to pod kierunkiem Jacka Karnowskiego w charakterze prezydenta miasta.
Co prawda Karnowski po wybuchu afery najpierw zawiesił swe członkostwo w Platformie, a później z niej wystąpił, szef zaś tej partii Donald Tusk od początku zapowiadał dogłębne wyjaśnienie sprawy. Ale sopoccy radni PO (a precyzyjnie: Platformy Obywatelskiej i Samorządności, bo taką nazwę nosi klub radnych) do tej pory nie odwołali swego poparcia dla prezydenta miasta.