Szczególnym sukcesem jest też nasz wzrost gospodarczy, może nie fantastyczny, ale jedyny w Europie. Laikowi trudno zrozumieć, dlaczego, skoro jest tak dobrze, rząd kombinuje niczym przysłowiowy koń pod górę – a to próbuje przeksięgować długi na ZUS, a to uszczknąć trochę ze składek na OFE, a to znowu zlikwidować konstytucyjne progi "ostrożnościowe" dotyczące deficytu państwa… Przepraszam, nie zlikwidować, tylko na dwa lata zawiesić, to znaczy uprościć sobie pożyczanie do końca kadencji i podłożyć minę następcom.
Już widzę, jak ten sam chór świeżej daty neofitów liberalizmu, który tak rwał szaty i włosy z głowy nad nieodpowiedzialną rozrzutnością PiS, zacznie nas teraz przekonywać, że progi to bzdura, nikt w Europie się nie przejmuje deficytem, a takie Włochy to go mają nawet ponad 100 procent, no i co.
Optymistom polecam zapis dyskusji w fundacji Leszka Balcerowicza z udziałem m.in. ministra Jacka Rostowskiego i Jana Krzysztofa Bieleckiego, zamieszczony w "Dzienniku". Dyskutanci ustalili generalnie, że finanse są chore, ale się uzdrowią, bo kryzys to wymusi – nie wiadomo jednak jak, bo zarazem uznali, że nie ma co histeryzować. Ani słowa konkretu, za to dużo zaklinania rzeczywistości. W teorii, jak z tego widać, jest źle. W praktyce, sądząc po kolejnych księgowych sztuczkach, jeszcze gorzej. Sukces.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/11/03/tak-dobrze-ze-az-fatalnie/]blog.rp.pl/ziemkiewicz[/link]