Reklama

Niemoralna propozycja

Bardzo pouczające jest oglądanie filmów. Co prawda wiele z nich można by sprzedawać w fiolkach jako lek na bezsenność, niemniej i tak sporo mówią o ludziach.

Aktualizacja: 18.03.2010 19:55 Publikacja: 18.03.2010 19:43

Ot, "Władcy marionetek", po których sobie wiele obiecywałem, pokazują, że można przez dekadę z okładem zajmować się polityką i ze zdumieniem konstatować, że politycy sprzedają narodowi jawną blagę. Odkrycie to tak uderzyło kolegów po piórze, że tylko ciężkim szokiem poznawczym można tłumaczyć, iż nie zadali sobie pytania, kogóż ten film w istocie oskarża.

Polityków? Wolne żarty. Największa udowodniona w nim przewina to sformułowanie Donalda Tuska, że rozmawiał z panią Ewą, gdy tymczasem rozmawiał z panem Łaszynem. Cóż, zmęczony był, mógł się pomylić. Pytanie, jakie trzeba postawić, brzmi: dlaczego nikt tego nie sprawdził wcześniej? Nie, nie rozmówców Tuska, ale czemu nikt nie przenicował jego obietnic o dziewięciu nowych lotniskach, 15 mostach na samej Wiśle czy pociągu pokonującym trasę Warszawa – Łódź w godzinę?

Ano powiem wam, koteczki, czemu. Bośmy go dzielnie wspierali w walce z kaczystowskim reżimem. Mało tego, gdyby Tusk zapewnił dziś, że świat jest płaskim naleśnikiem podtrzymywanym przez cztery nosorożce, to łyknęlibyśmy to bez zmrużenia oka, Stefan Niesiołowski oznajmiłby, że on, profesor, sam badał te nosorożce, a Waldemar Kuczyński za to odkrycie zażądałby dla premiera Nobla i przemianowania Pułtuska na cały Tusk.

Łykanie – jak tuczone gęsi strawę – największych nawet bzdur serwowanych przez polityków nie ma oczywiście partyjnych barw, tyle że jedni chętniej łykają je od pana T., inni od pana K. Mechanizm jest jednak ten sam. I tylko od nas, dziennikarzy, zależy, czy się utrwali, czy przeminie niczym choroba wieku dziecięcego naszej, za przeproszeniem, demokracji. Dlatego dla wszystkich zszokowanych odkryciem Tomka Sekielskiego kolegów po fachu mam propozycję, całkiem serio, choć złożoną w felietonie – tę kampanię potraktujmy inaczej. Rozliczajmy zdecydowanie i po równo z dokonań rządzących i prezydenta, opozycję parlamentarną i kandydata niezależnego. Ostro, bez taryfy ulgowej dla tych, których lubimy bardziej.

To jak, chłopaki, wchodzicie w to?

Reklama
Reklama

[ramka] [link=http://blog.rp.pl/mazurek/2010/03/18/niemoralna-propozycja/]Skomentuj[/link][/ramka]

Ot, "Władcy marionetek", po których sobie wiele obiecywałem, pokazują, że można przez dekadę z okładem zajmować się polityką i ze zdumieniem konstatować, że politycy sprzedają narodowi jawną blagę. Odkrycie to tak uderzyło kolegów po piórze, że tylko ciężkim szokiem poznawczym można tłumaczyć, iż nie zadali sobie pytania, kogóż ten film w istocie oskarża.

Polityków? Wolne żarty. Największa udowodniona w nim przewina to sformułowanie Donalda Tuska, że rozmawiał z panią Ewą, gdy tymczasem rozmawiał z panem Łaszynem. Cóż, zmęczony był, mógł się pomylić. Pytanie, jakie trzeba postawić, brzmi: dlaczego nikt tego nie sprawdził wcześniej? Nie, nie rozmówców Tuska, ale czemu nikt nie przenicował jego obietnic o dziewięciu nowych lotniskach, 15 mostach na samej Wiśle czy pociągu pokonującym trasę Warszawa – Łódź w godzinę?

Reklama
Komentarze
Marek Cichocki: Kanclerz Merz zderzył się z poglądami własnych konserwatystów
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Organizację Roberta Bąkiewicza delegalizować, nie promować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Dlaczego koalicja 15 października nie ma przyszłości?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Budapeszt bez polskiego ambasadora. Opcja atomowa, ale konieczna
Komentarze
Pół roku Trumpa: to już inna Ameryka
Reklama
Reklama