Palikot to rocznik 1964, ja urodziłem się rok później. Nie poznaliśmy się na studiach – ludzie z filozofii trzymali się z dala od nas, historyków, a nasze wydziały znajdowały się w dwóch różnych zakątkach KUL-owskiego gmachu. Ja przybyłem do Lublina, nie chcąc sprawdzać, czy prawdą okażą się pogróżki bezpieki, że za karę za licealne knucie załatwią mi „uwalenia” na egzaminach na gdański uniwerek i od razu potem dostanę bilet do wojska.
Palikot, jak wyczytałem w Wikipedii, także miał epizod szkolnej konspiracji, za którą wyrzucono go z liceum w Biłgoraju. Jak podejrzewam, wybrał KUL jako bezpieczną oazę wolności. Jak było ciężko, to Kościół się przydał. A jak dziś jest już lekko, to można sobie razem z Ryśkiem Kaliszem wycierać buzię „czarnymi” jako okupantami polskiej ziemi. Też mi odwaga...
Powiało świeżością w sobotę w Sali Kongresowej? – „Polska The Times” pyta Pawła Śpiewaka. Ten zaś odpowiada: – Trochę tak. Tam słychać było świeży język, inny od tego, który znamy z partyjnych nasiadówek.
Znany socjolog nie skomentował bon motu Palikota o „spasionych brzuchach biskupów”, ale chwalił „nazwanie ambicji kleru”. Jako dowód na tracenie przez Polskę charakteru państwa świeckiego przytacza opowieść znajomego – lokalnego działacza ze swej okolicy, który ponoć opowiada: „Teraz, jak chcę coś załatwić, musze brać księdza”. Świetny argument – zarazem mało konkretny (co załatwić? gdzie załatwić?) i niesprawdzalny. Ciekawe, jak by zareagował pan profesor na opowieść, że jak się chce zrobić karierę w warszawskich teatrach, trzeba zostać homoseksualistą? No o co chodzi? Słyszałem to na własne uszy!
Moi klienci to durnie – tak w programie TVN opowiadał Dawid Bratko, król sklepów z dopalaczami. Sam dopalaczy nie używa, wyjaśniając przy okazji, że narkotykowi dilerzy również tego, co sprzedają, nie używają. Po takich deklaracjach widok Bratka ciąganego za wszarz przez milicjantów do aresztu specjalnie mnie nie wzruszył. Tak, wiem, że to typowa „pokazucha” i wiele miesięcy wcześniej pan Bratko i sklepy z dopalaczami jakoś Donaldowi Tuskowi nie przeszkadzały.
Ale widok cynicznego cwaniaka, który zarobił krocie, korzystając z głupoty nastolatków, a teraz musi choć na chwilę schylić kark, mnie nie martwi. Czekam tylko, kiedy obóz postępu – po chwilowej konsternacji – rzuci się bronić pana Bratko jako ofiary czy prężnego biznesmena, z którego politycy robią kozła ofiarnego. Anna Laszuk w TOK FM już dramatycznie pyta, czy akcja antydopalaczowa nie jest przypadkiem „nawrotem do ziobryzmu”? „Krytyka Polityczna” z kolei głosi, że „niektórzy ludzie będą używać środków psychoaktywnych, czy nam się to podoba, czy nie i czy dajemy im na to przyzwolenie, czy nie”. Kiedy Dawid Bratko stanie się drugim Palikotem?