Bo, faktycznie, jest to zagadka. Umom nie razbieriosz! Wszystko się pięknie, logicznie zapinało. Polski premier okazał na użytek swoich wyborców pewną stanowczość wobec MAK, a więc pijarowskie pozory, jedyne, na czym mu w tej sprawie zależy, zostały ocalone. Teraz Rosja mogła już spokojnie złożyć całą winę na nieżyjących pilotów i „naciski psychologiczne”, których już by nie musiała precyzować ? cała sfora chorych z nienawiści do śp. Lecha Kaczyńskiego robi to w naszych mediach bezustannie od miesięcy i robić będzie nadal z najwyższym zaangażowaniem. Wystarczyło tylko, żeby Rosjanie też zachowali pozory, żeby przyznali ? no tak, i u nas nie wszystko było w porządku, zawiodło wyposażenia lotniska i praca kontrolera, ale to miało drugorzędne znaczenie. W końcu po katastrofie „Kopernika” sowieci zgodzili się wziąć winę na siebie, przyznać, że to radziecka technika zawiodła ? decyzja była wtedy podjęta w politbiurze KPZR, na najwyższym szczeblu, ale Tusk też właśnie negocjował na najwyższym szczeblu.
Oczywiście, jedna trzecia, niechby nawet i połowa Polaków by w to nie uwierzyła. Ale z tym by już Tusk przeżył; jedna trzecia Amerykanów do dziś nie wierzy w oficjalne wyjaśnienie zamachu na Kennedy’ego, a aż dwie trzecie Niemców i Francuzów w zamach na WTC, i co z tego? Tusk wyszedłby z opresji z twarzą, a może nawet wzmocniony: nie dał się ani polskim oszołomom, ani tajemniczym ruskim lobby „którym nie na rękę pełna prawda”, i w ogóle.
A tu ? szok. Putin go przed całym światem przeczołgał, zrobił z niego pętaka, który musi odszczekiwać własną fanfaronadę sprzed tygodnia, skamleć, że „nie kwestionujemy zasadniczych ustaleń, chcemy tylko uzupełnienia”… „Car tu wielmożność woli swej okazał”: żadnych polskich uwag, żadnych dodatkowych przesłuchań ani dokumentów! Żadnego podskakiwania! Niech Polacy nie śmią dokonywać „niedopuszczalnych nacisków” na niezależną, międzynarodową instytucję, jaką jest MAK! Wyjaśnienie jest ostateczne i nieodwołalne, koniec dyskusji, a wrak i czarne skrzynki dostaniecie, jak my będziemy chcieli, złóżcie podanie i grzecznie czekajcie.
I Tusk, oczywiście, obtarł twarz i gorliwie zapewnia Polaków, że to tylko deszcz padał, bo co ma zrobić, ale jego wizerunek przetrącony został nieodwołalnie. I tylko próbuje pojąć: ale dlaczego? Po co Władimir Władimirowicz mu to zrobił? Ma w Tusku sojusznika najbardziej sobie powolnego, spolegliwego, jakiego mógł mieć. Na wszelki rozum, powinien go więc wesprzeć i pomóc mu udawać, że jest samodzielnym, polskim, myślącym o interesach swego kraju politykiem ? a nie pokazywać wszem i wobec, że sobie nim może buty wycierać. Co Rosji z tego, że topi tak sobie życzliwego polskiego przywódcę?
Szukanie odpowiedzi wieść nas może w kilku kierunkach.