Niemiecki minister obrony Karl-Theodor zu Guttenberg zmaga się z oskarżeniami o nafaszerowanie swojej rozprawy doktorskiej cytatami z obcych źródeł bez zaznaczenia cudzego autorstwa.
W Niemczech, gdzie silny wpływ na mentalność zbiorową miał i ma protestantyzm, zarzut kłamstwa jest traktowany niezwykle poważnie. Dla czołowego polityka rządu może być zabójczy.
Zaczęło się od zarzutu profesora prawa z Bremy Andreasa Fischer-Lescano, który czytając pracę doktorską złożoną przez zu Guttenberga na uniwersytecie w Bayreuth poczuł, że gdzieś już czytał podobne teksty.
Gdy afera trafiła do mediów, a internauci dobrali się do pracy zu Guttenberga, rozpoczął się internetowy quasi-lincz. Znany austriacki medioznawca Stefan Weber wezwał by przysyłać do niego wszystkie podejrzane koincydencje w pracy. Ponoć ma już 29 budzących wątpliwości fragmentów pracy doktorskiej obecnego ministra.
Teraz "Spiegel" i dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" informują o coraz większej liczbie podejrzanych podobieństw. Sam minister odrzuca wszelkie zarzuty. Twierdzi, że wszystkie fragmenty uważane za plagiat pisał sam i głosi, iż w najbliższym czasie obroni swoją kwestionowaną wiarygodność.