Patrząc na to, co dzieje się na ulicach amerykańskich miast czy co przydarzyło się w sobotni wieczór w Stuttgarcie, trudno powiedzieć, że polska kampania na tydzień przed datą wyborów się brutalizuje. A jednak coś ewidentnie się w niej zmienia. Nie pracują tradycyjne chwyty. Trudno kusić wyborców transferami socjalnymi.
Pandemia zredefiniowała polską i światową politykę, co zresztą świetnie wychwyciło ostatnie badanie IBRiS dotyczące ważnych dla Polaków tematów w kampanii. Na pierwszym miejscu zdewastowana przez epidemię gospodarka, na drugim ochrona zdrowia, na trzecim pedofilia w Kościele, na czwartym wzrost cen. Dyskusja o prawach środowisk LGBT nie tylko nie w czołówce, ale na skromnym dziesiątym miejscu. Zajmuje uwagę ledwie 8 proc. wyborców. Czy to potrzebne prezydentowi do reelekcji centrum, czy najtwardszy elektorat PiS? Nietrudno zgadnąć.
Dlatego wprowadzenie tego tematu do agendy Andrzeja Dudy planiści jego kampanii musieli uznać za ewidentny błąd, a ci z jego niesubordynowanych popleczników, którzy temat podgrzewają, działają już tylko na jego niekorzyść. Rykoszetem dostała przy okazji prezydencka Karta Rodziny, która miała być odpowiedzią na warszawską Kartę LGBT Trzaskowskiego. To zasadniczy zakręt w kampanii urzędującego prezydenta, który dość rozpaczliwie szuka triumfalnego jej zakończenia.
Czy będzie nim spotkanie z Donaldem Trumpem? Zależy, co z niego wyniknie. Przed spotkaniem Trumpa z Andrzejem Dudą Biały Dom informuje, że: „prezydenci będą omawiać dalsze wzmacnianie współpracy w zakresie obronności, handlu, energii i bezpieczeństwa telekomunikacyjnego”. Co z takiego spotkania – prócz fotki z najpotężniejszym politykiem, ale też największym egotykiem świata – może w kampanii Dudy zagrać?
Trudny temat, bo ani gwarancje sprzedażowe amerykańskiego gazu LNG, ani deklaracja współpracy przy 5G potencjału wyborczego nie mają. Miliardy na myśliwce F-35 mogą tylko wyborców rozsierdzić, bo pompowanie w kieszeń amerykańskich firm zbrojeniowych pieniędzy polskiego podatnika w dobie załamania gospodarczego byłoby absurdalne. Zostaje tylko deklaracja o wzmocnieniu militarnym USA w Polsce.