Śmierć Leppera i wybory w Wałbrzychu

Stare powiedzenie mówi, że cierpienie uszlachetnia. I choć co do jego prawdziwości spierają się od dawna lekarze, etycy i filozofowie, widać wyraźnie, że w Polsce prawdziwe jest zupełnie inne sformułowanie: śmierć uszlachetnia.

Publikacja: 12.08.2011 20:00

Przekonaliśmy się w ostatnich dniach po tragicznej śmierci założyciela Samoobrony Andrzeja Leppera. „Mąż stanu" to tylko namiastka pochwał i pięknych słów, jakie wypowiedziano o polityku, którego jeszcze cztery lata temu oskarżano o wszystko, co w polityce najgorsze.

Dla krytyków IV RP Lepper stał się milszy już wcześniej, gdy wyleciał z Rady Ministrów jako ofiara krwawych rządów Jarosława Kaczyńskiego. Teraz zaś powtarzają oskarżenia, że Leppera wykończył Kaczyński. Ale i dziś wielu polityków PiS też przeprosiło się z byłym wicepremierem i z łezką w oku twierdzą, że padł ofiarą układu, a za jego śmierć winę ponoszą przeciwnicy IV RP.

Kłopot w tym, że ani jedni, ani drudzy nie mają racji. IV RP nie miała twarzy Andrzeja Leppera, przeciwnie, skończyła się w dniu, w którym PiS postanowił współpracować z Samoobroną i LPR w dziele moralnej naprawy polskiej polityki. A w ramiona Leppera i Giertycha Kaczyńskiego wepchnęła Platforma, o czym zgodnie zaświadczają tacy krytycy PiS, jak Janusz Palikot czy Kazimierz Marcinkiewicz. Warto o tym pamiętać.

Skądinąd koniec Andrzeja Leppera pokazał jak podejrzliwi są Polacy. W ciągu kilku godzin od podania przez policję tej dramatycznej informacji, w Internecie zaroiło się od setek teorii na temat okoliczności i powodów tej dramatycznej śmierci. A że coraz mniej widać paliwa do kultywowania religii smoleńskiej, wszystkie spiskowe wizje rychło znalazły sobie pożywkę w samobójstwie założyciela Samoobrony.

Jeśli zaś mowa o teoriach spiskowych, przeprowadźmy eksperyment: jakby komentowano sytuację, gdyby do takich zamieszek, jak w Londynie, doszło w Polsce. Gotów jestem się założyć, że nawet wielu poważnych ludzi byłoby skłonnych twierdzić, iż zamieszki imigrantów wywołano po to, by przykryć aferę podsłuchową, w którą zamieszani byli najważniejsi politycy i najstarszy na świecie tabloid. Tylko krew i ogień na ulicach mogą skutecznie odwrócić uwagę mediów od kontaktów premiera z niezwykle wpływową redaktor naczelną zamkniętego już brukowca. Ale że zamieszki dzieją się w Londynie, opinia publiczna zastanawia się, jak położyć kres przemocy, nie zaś kto je wywołał, by coś nimi przykryć.

Choć wybory prezydenckie w Wałbrzychu bezapelacyjnie (60 proc. i sukces w pierwszej turze) wygrała Platforma Obywatelska, mam wrażenie, że ich wynik jest złą wiadomością dla dwóch najważniejszych partii politycznych.

Dla Platformy za sukcesem wałbrzyskim czai się naprawdę wielkie niebezpieczeństwo. Bo skoro po takim skandalu, jakim była korupcja w poprzednich wyborach, można uzyskać tak doskonały wynik, w głowach polityków tej partii może pojawić się myśl: wszystko nam wolno. Po co się ograniczać, po co udawać uczciwych, skoro i tak wyborcy wszystko wybaczą.

I to jest równocześnie najgorszą wiadomością dla PiS. Skoro szef tej partii sam pojechał do Wałbrzycha, by wypomnieć grzeszki Platformie, a popierany przez niego kandydat otrzymał 12 razy mniej głosów niż kandydat PO, oznacza to, że krytyka partii rządzącej przez opozycję wydaje się kompletnie niewiarygodna.

– Popełniliśmy błąd – tak Jarosław Kaczyński podsumował wybory w Wałbrzychu. Powodem klęski miało być według niego postawienie na mało znanego kandydata, który nie miał czasu się wypromować. To również trafna diagnoza. Nic jednak nie wskazuje na to, że PiS z tej lekcji wyciąga wnioski. Jeśli bowiem wynik wyborów parlamentarnych też będzie zależeć nie tylko od lidera i partyjnego szyldu, ale od armii dobrych kandydatów pracujących na sukces całej listy, PiS jest na najlepszej drodze do kolejnej porażki. Dlaczego? Bo listy wyborcze trzymane są wciąż w największej tajemnicy, a wielu działaczy nawet nie wie, czy się na nie załapie. A ujawnienie list pod koniec sierpnia oznacza, że lokalni kandydaci na kampanię będą mieli miesiąc. Czyli ponad dwa razy mniej niż ich konkurenci z PO.

Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Kłamstwo Karola Nawrockiego odsłania niewygodne fakty. PiS ma problem
Komentarze
Bogusław Chrabota: Alcatraz, czyli obsesja Donalda Trumpa rośnie
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku