Reklama

Silni liderzy i ich wątłe partie

Jak powinny być w Polsce układane listy poselskie? Tak wielka jednoosobowa władza liderów, którzy przerzucają na nich ludzi jak ziemniaki, to droga do zmiany partii w instytucje dworskie. Politycy skoncentrowani na pozyskiwaniu numeru pierwszego przestają być twórczy. Zamiast formułować własne pomysły, czekają na rozkazy.

Aktualizacja: 26.08.2011 20:23 Publikacja: 26.08.2011 20:20

Zarazem w polskich warunkach wyłanianie kandydatów od dołu też jest obciążone ryzykiem. Gdyby to zależało od terenowych działaczy, na listach nie byłoby ekspertów w różnych dziedzinach, za to swoim wybaczano by najróżniejsze, również etyczne, grzechy. I Donald Tusk, i Jarosław Kaczyński okazywali się mądrzejsi od swoich partii.

Ideałem byłoby połączenie lokalnej inicjatywy i korekt dokonywanych przez górę, ale o ideał trudno. Jeśli władza liderów jest w Polsce za silna, to dlatego, że partie są tworami wątłymi, mało zakorzenionymi wśród Polaków. A liderzy, przygarniając je do piersi, nie pozwalają im dojrzeć.

W dodatku lekarstwa jawią się jako gorsze od choroby. Odebranie partiom finansowania z budżetu ograniczyłoby władzę prezesów. Tylko czy nie przechyliłoby państwa za bardzo w stronę i tak groźnej w naszych warunkach finansowej oligarchii? Wybory większościowe w jednomandatowych okręgach zmuszałyby liderów do wystawiania lokalnych autorytetów. Ale w skali kraju pozbawiałyby istotne grupy politycznej reprezentacji, Itd., itp.

Trzeba się więc męczyć z apodyktycznymi liderami, licząc, że zmieni ich logika dziejów. Przyznajmy zresztą, że wywijają się okolicznościom. Tusk układanie list rozegrał zręcznie. Pozwolił na publiczne targi, spory wśród działaczy, wystąpił ostatecznie jako mediator i prawie wszystkich ułaskawił – nagłaśniając przy okazji sporo nazwisk.

Kaczyński preferuje jak zawsze spójność partii i tajemnicę. To zrozumiałe pod takim medialnym ostrzałem, choć chyba za długo zwlekał z ogłoszeniem list. Przyznajmy jednak: zrobił wiele, aby znaleźli się na nich ludzie ciekawsi niż w poprzedniej kadencji. Tylko czy zdąży ich spopularyzować?

Reklama
Reklama

I na koniec szczerze: nikt tu nie jest święty. Liderzy małych partii, typu PJN, narzekają na tyranię prezesów, a sami rządzą z wdziękiem właścicieli rodzinnych gospodarstw. Dlatego system partyjny nie stanie się w tej kampanii przedmiotem sensownej debaty.

Zarazem w polskich warunkach wyłanianie kandydatów od dołu też jest obciążone ryzykiem. Gdyby to zależało od terenowych działaczy, na listach nie byłoby ekspertów w różnych dziedzinach, za to swoim wybaczano by najróżniejsze, również etyczne, grzechy. I Donald Tusk, i Jarosław Kaczyński okazywali się mądrzejsi od swoich partii.

Ideałem byłoby połączenie lokalnej inicjatywy i korekt dokonywanych przez górę, ale o ideał trudno. Jeśli władza liderów jest w Polsce za silna, to dlatego, że partie są tworami wątłymi, mało zakorzenionymi wśród Polaków. A liderzy, przygarniając je do piersi, nie pozwalają im dojrzeć.

Reklama
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Aferka KPO. Czy wystarczy nie defraudować?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki rozmawiał z Donaldem Trumpem dzięki kanclerzowi Niemiec
Komentarze
Michał Płociński: Karol Nawrocki szybko przejął kontakty z Donaldem Trumpem. Uznał, że wóz albo przewóz
Komentarze
Rusłan Szoszyn: O czym nie mówi Maks Korż
Komentarze
Jan Zielonka: Afera KPO, czyli w pogoni za legitymacją
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama